czwartek, 12 kwietnia 2012

Pięć.

-Sophie, gdzie jesteś?- po całym mieszkaniu rozległ się głos niani.
-Na strychu, zaraz zejdę- odezwała się po chwili brunetka.
Cofnęła się w stronę starej szafy, było tam dużo starych gratów, poniektóre jeszcze z dzieciństwa. W roku stało wielkie, drewniane krzesło na którym była nieduża skrzynka. Z prawej strony różne dywany, buty, nawet części meblowe. Sięgła ręką po starą, zakurzoną lalkę. Nic się nie zmieniła od tego momentu jak wyniosła ją na strych. - Hmm widzisz mamy coś ze sobą wspólnego, ja też nie jestem nikomu potrzebna, rzucona w kąt jak jakiś śmieć, którym można pomiatać i wyrzucić jak się komuś znudzi - Sophie dłonią pogładziła lalkę odgarniając kurz. Przypatrzyła się w jej plastikową główkę, usta, niebieskie oczy, jakby miała nadzieję, że ów przedmiot zdoła jej coś odpowiedzieć, przemówi do niej, będzie jej przyjaciółką, jak za czasów beztroskiego życia - dzieciństwa. Nagle kątem oka spostrzegła jakiś materiał. Odłożyła lalkę na półkę. Usiadła na  kolanach.Wygrzebała ów przedmiot z całej sterty zabrudzonych i zakurzonych materiałów, z których jej mama chciała zrobić zasłony na okna, ale się nie udało. Delikatnie rękoma zabrała tkaninę. Przyjrzała się jej bliżej delikatnie gładząc, wreszcie rozpoznała co to było - szalik. Jednak dla niej nie był to zwykły przedmiot, były to pewnego rodzaju relikwie po jej zmarłej babci. Oparła się o nogę stolika dając się ponieść przemyśleniom. :

-Babciu, co robisz?- zapytała mała brunetka bawiąca się lalkami na panelowej podłodze w salonie. Momentalnie podeszła do starszej kobiety lustrując każdy jej ruch. Patrzyła na zwinne palce, które dziwnym narzędziem złączały włóczkę w jedna część.
-Kochanie, to będzie dla ciebie, są teraz mroźne dni, a ja nie mogę pozwolić, by moja malutka zmarzła- starsza kobieta popatrzyła życzliwym wzrokiem na brązowooką dziewczynkę nie spuszczającą z niej wzroku. Po chwili założyła na nos swoje niewielkie okulary, całkowicie zagłębiła się w swojej czynności. Dziewczynka przysiadła się obok niej co chwila popijając kakao, które zrobiła jej babcia, uwielbiała ten czekoladowy zapach, smak i ciepło, które czuła ilekroć dotkła kubka.
-O, jeszcze tutaj zaciągnę... i już zrobione- babcia klasnęła wesoło w dłonie, odkładając owe druty na stolik. Po chwili w dłoniach trzymała piękny, długi, ciepły szal. Był różnego koloru: zielony, czerwony, różowy, nie zabrakło też niebieskiego, wszystko kolory tęczy.
-Babciu, jest śliczny bardzo ci dziękuję- dziewczyna momentalnie rzuciła się na szyję babci całując ją i tuląc tak mocno, że aż kobiecie często brakowało tchu.- ale wiesz co?
-Co?
-I tak uwielbiam ten kolor- małą rączką wskazała na fioletowy. Starsza pani wybuchnęła śmiechem. - Babciu, zawsze będziesz ze mną, tak? I nigdy mnie nie opuścisz?- zapytała wbijając swoje oczy w zatroskaną twarz swojej kochanej babci.
Kobieta westchnęła, nabrała powietrza do płuc, po czym odpowiedziała - Tak, Sophie, ale musisz pamiętać, że kiedyś mnie zabraknie, ale ja nigdy cię nie opuszczę, będę na ciebie patrzeć stamtąd- ręką wskazała na niebieskie niebo, bez ani jednej chmurki - chociaż nie byłoby mnie koło ciebie ciałem, wiedz, że ja zawsze będę, tutaj w twoim serduszko, i jeśli będzie ci źle, jeśli będziesz się czuła smutna zawsze ci pomogę.- Kobieta pogłaskała brunetkę po głowie i mocno przytuliła. Na co dziewczynka zmarszczyła czoło:
-Nie rozumiem- zaprotestowała zakładając rączki na klatce piersiowej
Babcia uśmiechnęła się tylko, po czym odpowiedziała - Kiedyś zrozumiesz, ale pamiętaj zawsze będę cie kochać !

Po policzku Sophie spłynęła łza, która zaraz potem wsiąkła w szalik, który dziewczyna miała mocno przytulony do piersi. Schowała twarz do niego, po czym mocno załkała. Wstała z ziemi, otrzepując zabrudzone kolana. Poczuła, że coś potrąciła dłonią. Po strychu rozległ się lekki hałas, który był spowodowany upadkiem jakiegoś małego przedmiotu. Sophie popatrzyła na podłogę, w celu znalezienia przyczyny. Podniosła małego, porcelanowego anioła z harfą w dłoni.
-Ahh, to ty, zawsze cię szukałam- powiedziała zamykając oczy

-Sophie, chodź tutaj, ma coś dla ciebie ! - Po pokoju rozległ się wesoły głos siwej staruszki. Już po chwili dało się słyszeć tupot na zimnej posadzce małych nóżek
-Tak babciu- przed kobietą stanęła dziewczynka, o brązowych włosach śmiesznie podskakująca wokół kobiety.
-To dla ciebie, zobaczyłam na stoisku, na targu i pomyślałam, że ci kupię, jesteś bardzo podobna do niego- odpowiedziała staruszka wręczając dziewczynce małego aniołka z harfą w dłoni i wielkim uśmiechem na twarzy
-babciu, dziękuję ci ogromnie, jest śliczny, dam go koło łóżka, a dlaczego jest podobny do mnie?
-Bo ty jesteś właśnie moim takim małym aniołkiem- kobieta pogłaskała dziewczynkę po włoskach opadających na czoło. Widziała jak dziewczynka w wesołych podskokach oddala się do swojego pokoju. - oj tak, moim małym aniołkiem- kobieta powtórzyła to jeszcze raz z uśmiechem na twarzy zabierając się do robienia obiadu.


Sophie kurczowo ścisnęła małą figurkę, chowając do kieszeni w obawie, że ktoś może jej ją zabrać. Zeszła schodami do mieszkania szczelnie zamykając drzwi od jej skarbca. Jeszcze raz spojrzała na kalendarz, na którym widniał 15 kwietnia. Jedyne szczęście, które w tym dniu doświadczyła to to, że nie musiała iść do szkoły, nie musiała znów głowić i się, jaką wybierze drogę ucieczki. Założyła letni płaszczyk, ubrała baleriny. Miała juz wychodzić, jednak energicznie wpadła do kuchni, z lady zabierając dużą, czerwoną różę i małego znicza. Krzyknęła ile sił w płucach
-Wychodzę, będę niedługo, a mama przyjedzie dziś na cmentarz?-zapytała, choć znała odpowiedź. Mocno ścisnęła klamkę
-Nie, mówiła, że nie ma czasu
Dziewczyna mocno popchnęła drzwi, po czym wyszła z domu zamykając za sobą drzwi
-wiedziałam, że tak będzie jej to nic nie obchodzi, nawet babcia- biła się z myślami, idąc szybkim krokiem.
***
-Zayn, gdzie tak wczoraj późno byłeś?- zapytał chłopak w samych slipach wchodząc do pokoju bruneta. Nie zwarzając na nic podszedł i wskoczył na łóżko
-Po pierwsze byłem nie tam gdzie myślisz, a po drugie złaź z mojego łóżka-zawołał z groźną miną Zayn, lustrując przyjeciela z góry na dół- ubierz się wreszcie
-Oki, i tak ci nie wierzę - krzyknął z uśmiechem po czym opuścił jego pokój. Zszedł do kuchni, mierzwiąc niedbale swoje włosy odpowiedział z niezwykłym entuzjazmem
-Ej chłopaki, myślę, że Zayn poznał kogoś, nigdy się tak nie zachowywał, dziś jest wyjątkowo spokojny a i nie wyrzucił mnie z pokoju jak zazwyczaj robi- loczek wydukał to jednym tchem
-Harry, Harry zdaje ci się pewnie tak samo, jak wtedy co obudziłeś cały dom drząc się wniebogłosy, że Katy Perry stoi pod naszym domem- blondyn zaśmiał się przygryzając kawałek chleba
-Przestań, to było co innego, ona naprawdę tam stała- próbował się usprawiedliwiać, ale to nie podziałało
-Tak, tak wiemy- przerwał mu Liam
Nagle w kuchni zrobiło się niezwykle cicho, po schodach zszedł Zayn. Miał na sobie spodnie i koszulę, która była niedbale zapięta, jednak po chwili brunet się skapnął bo ją rozpiął i chciał uporządkowac jak ma być, lecz jego czynność przerwał Louise kładąc rękę na jego ramieniu
-Zayn, proszę cię przestań, nie musisz nam tutaj odrazu robić toples- zaśmiał się Louise a za nim wszyscy chłopcy. Jednak dla Nialla, było to za wiele, nie dojże, że ubrudził się po całej twarzy, to w dodatku spadł z krzesła,  na co Liam był zmuszony pomóc mu w wstawaniu. Jedynym co się nie śmiał był Zayn, lecz to nie trwało długi. Po chwili na jego buzi pojawił się lekki uśmiech
-O jeju od 3 miesięcy widzę jak się śmiejesz- krzyknął usatysfakcjonowany Liam - kto jest tego dokonaniem?
-Nie wiem o co wam chodzi-odpowiedział zestresowany Zayn robiąc sobie posiłek, a dokładnie zabrał z paczki pączka i nalał mleko do szklanki, co nie było dużego rodzaju wyczynem.
-Ale my juz wszystko wiemy, widzieliśmy cię wczoraj- podpuszczał go Harry
-Tak? Ale gdzie?Nie byłem tam długo- zaczął się tłumaczyć, zmieszany.
-A bingo i tutaj cię mamy !-krzyknęli zadowoleni - jak ma na imię?
-Sophie, my jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Tak, tak wiemy jedna i ta sam śpiewka
Zayn odwrócił się napięcie, był bardzo wkurzony- i po co ja im mówiłem.- zaczął karcić samego siebie. Nie mógł skupić się nawet na podstawowych czynnościach, jego myśli w pełni były poświęcone Sophie, zadawał sobie każdego dnia pytania, na które nie znał odpowiedzi. Musiał się dowiedzieć, za bardzo była ważna dla niego, by tak to pozostawić, nie mówił tak o każdym ale teraz mógł śmiało stwierdzić, że była jego przyjaciółką, jednak ta przyjaźń była inna, oni rozumieli się bez słów. Czasem zwykły spacer a nawet siedzenie przed telewizorem, zwykłe, codzienne spojrzenie było wszystkim. Jeden gest i wszystko było jasne. Chłopak nie mógł się doczekać spotkania z nią. Szybko zawiązał swoje białe trampki, rzucił przyjaciołom krótkie ''wychodzę'' po czym znalazł się na tłocznej ulicy. Szedł równym krokiem z niezwykłym spokojem. Przeczesał palcami włosy, włożył ręce do kieszeni a na uszy ubrał słuchawki z których wydobywała się jego ulubiona muzyka. Tak wczuł się w słowa i melodię, że nawet nie wiedział kiedy dotarł na miejsce - duży, biały dom o krwisto czerwonym dachu i dużych, przejrzystych oknach. Zwinnie wdrapał się po schodach zdejmując jednocześnie słuchawki, starannie chowając je do kieszeni. Nacisnął na dzwonek z którego cały dom wypełniła spokojna melodia. Usłyszał trzask w zamku i już po chwili stanęła przed nim kobieta o jasnych włosach i wesołym usposobieniu. Ubrana w spódniczkę i na szyi z niedbale zawiązaną apaszką. Popatrzyła na chłopaka z pewnego rodzaju niepokojem i zdziwieniem
-W czym mogę służyć?-zapytała opierając się o framugę
-Dzień dobry, czy zastałem Sophie?-zapytał z nadzieją w głosie nerwowo poprawiając włosy
-Sophie nie ma, wyszła jakieś 20 minut temu
-Aha,a mógłbym wiedzieć gdzie?
Po kobiecie można było zauważyć, że przygląda mu się, jest nieufna. Długo ociągała się z odpowiedzią, jednak chłopak ją wyprzedził
-Jestem jej dobrym kolegą, chciałbym się z nią zobaczyć- miał tylko nadzieję, że przekonał kobietę
-A więc poszła na cmentarz, dziś jest rocznica śmierci jej babci- kobieta odpowiedziała wzrok wbijając w ciemno -brązowy próg drzwi
-a więc bardzo dziękuje i miłego dnia!
Zayn szybko zbiegł po schodach i ruszył w kierunku cmentarza. Był zdezorientowany, nie mówiła nic o babci, zresztą nic praktycznie o niej nie wiedział, wiedział tylko to co powinien jej zdaniem jak narazie.
***
Ból- z nim nie rozstawałam się ani na krok, niekiedy był tak duży że nie mogłam oddychać. Był tak jak sprytny mechanizm. Duszę się, instynktownie ratuję, po czym na chwilę zapominam o bólu, stale bojąc się nawrotu tego bezdechu.

W szeregu pomników wreszcie dostrzegła ten jedyny. Powolnym i niepewnym krokiem podeszła ku wyznaczonemu celu. Zawsze to samo uczucie, niepewność, nie zrozumienie, żal i nadzieja, że może to tylko zły sen, który zniknie jak się obudzimy. Popatrzyła wokoło, ta sama monotonia, ptaki na drzewach wesoło śpiewające, kilkaset pomników - osoby zabrane przez czas i wydane próbie zapomnienia. Niektóre miały po kilka lat, życie jest okrutne- pomyślała usiadając na ławeczce. Jadnak szybko wstała zabrała kwiat, pocałowała go i dała na wierzch pomnika, następnie zapaliła znicz i posadziła go obok kwiatu.
-witaj babciu, hmm to już dwa lata odkąd mnie opuściłaś- uroniła jedną łzę- powiedz mi dlaczego wszystko musi być tak skomplikowane i bezsensowne, na pewno niejeden teraz mnie skarci ale ja sądzę, że życie nie jest niezwykłe, jest po prostu próbą, którą musi przejść każdy z nas, a śmierć?-uśmiechnęła się- jest tylko zniszczeniem szyby, przez którą patrzymy na świat. Czemu mnie opuściłaś, pamiętasz, jak byłam mała mówiłaś mi że zawsze będziesz przy mnie, pamiętasz, a teraz co?- zaczęła płakać coraz bardziej kurczowo trzymając w dłoni, małe urządzenie- jej słabość i rozpacz. Nachalnym ruchem zrobiła pierwszą kreskę. Krew sączyła się po ziemi, wsiąkając w nią.- Widzisz, taka jestem, taka jestem silna i niezawodna- podniosła rękę zalaną krwią ku górze. Poczuła szelest za sobą, szybko naciągła rękaw  chowając do kieszonki brzytwę i mocno w drugiej trzymając aniołka porcelanowego. Wpatrzyła się w roześmiane zdjęcie babci na pomniku. Z rozmyślań wyrwał ją męski głos
-Sophie?
Na wyraz swojego imienia odwróciła głowę, zauważyła chłopaka w letniej koszuli i ciemnych spodniach. Podszedł do niej, mocno ja przytulił. Nie protestowała wtuliła się bardzo mocno w jego ramiona, czując tym samym ten sam nieziemski zapach co zawsze, wreszcie poczuła się bezpiecznie. Chłopak popatrzył po chwili na nią swoimi czekoladowymi oczami, ścierając łzę z twarzy.
-Już dobrze, nie płacz
-A jak ty mnie tu...-nie dokończyła
-Cii, a czy to ważne? jestem tutaj Sophie, będę zawsze- uśmiechnął się. Siedzieli tak przez chwilę, gdy on pierwszy się odezwał: - to jest twoja babcia?- wzrok miał wbity w pomnik
-Tak, moja kochana babcia, jedyna osoba, która mnie rozumiała i którą ja obchodziłam swoją osobą
W chłopaku aż się zagotowało, miał ochotę krzyknąć, mnie też obchodzisz, przecież jesteśmy przyjaciółmi, ale się powstrzymał, nie chciał wyjść na idiotę. Otworzyła się przed nim, na co on nie liczył, odpowiedziała mu o całej swojej młodości, o babci, rodzicach. Jednak nie dowiedział się co ją tak prześladowało, ale po chwili zrozumiał, że nie może naciskać, że po prostu musi dać jej czas. 
W końcu pierwszy raz mógł mieć ją tak blisko siebie, dała się mu przytulić, pogładzić jej długie, brązowe włosy, dla niego było to coś niesamowitego, zapominał o wszystkich problemach. Czuł nieopisaną ulgę, miał poczucie bezpieczeństwa, nie musiał ważyć ani mierzyć słów, lecz próbował wylewać je wszystkie, bo wiedział, że ona je przyjmie i zachowa.
-Zayn?
-Tak Sophie?
-Dziękuje ci za to, że przyszedłeś i zmarnowałeś całe popołudnie tylko dlatego by posiedzieć w tym ważnym dniu dla mnie, od dwóch lat tak się nie czułam, bardzo dziękuję - odpowiedziała oplatając rękoma nogi.
-Sophie, na mnie zawsze możesz liczyć, jestem twoim przyjacielem
Wzdrygnęła na to ostatnie słowo '' przyjaciel'' nie słyszała i nie rozumiała tego od kilku lat. Uśmiechnęła się, w myślach powtarzając '' tak, przyjacielem'' . 


                                                                   ****

Dziękuję Wam ogromnie za wszystkie miłe komentarze, Wy to potraficie zmotywować człowieka :D. Wedle obiecań dodaję piatkę ;D a oceńcie sami :) i jednocześnie proszę o dalsze komentowanie.;)więc minimum 5  :):) Jest to dla mnie baaaardzo ważne a i przepraszam za wszystkie błędy ;D

Kocham Was i pozdrawiam <3 Do następnej ;D
xstupid-love.blogspot.com/

7 komentarzy:

  1. Wow super. Naprawde mi sie podoba. Uwielbiam czytac twoje opowiadanie. boskie jednym słowem
    Zapraszam do komentowania u mnie
    http://69-imagination.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z komentarzem powyżej ;)
    świetne !

    OdpowiedzUsuń
  3. To się tak łatwo czyta..wszystko potrafię sb wyobrazić. *.*
    Jesteś niesamowita...to opowiadanie jest niesamowite ;*
    www.kamcikk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super :)
    Pisz szybko następny xd

    OdpowiedzUsuń
  5. wiesz, że to jest niesamowicie bardzo ciekawe, fajne, jednym słowem zajebiste? jeśli nie, to teraz już wiesz i musisz przyjąć to do wiadomości :P pisz, bo już następny chcę! i nie tylko ja pewnie xD :**

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tam już nie wiem, co pisać.xd no to jest po prostu wyjebane w kosmos ! ; D uwielbiam wręcz. ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. O jacie .! Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej .! ;d Dodawaj szybko .! ;ddd

    [http://i-hate-you-honey1d.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń