piątek, 27 kwietnia 2012

Siedem.

Stała nad przepaścią. Próbowała robić wszystko by nie spać, by kolejny raz nie dać im tej satysfakcji, chciała po prostu żyć !. Zrobiła pierwszy krok, ziemia pod jej stopami zaczęła się lekko osuwać. Nie zwarzając na to szła dzielnym krokiem kurczowo trzymając się bocznych skał. Jednak to nie pomogło zaczęła spadać w mrok, z którego nie było powrotu...
-Nie, nie, czy jest tam ktoś?-wołała ze łzami w oczach mając nadzieję, że ktoś zdoła ją usłyszeć. 
Niespodziewanie nad jej sylwetką pojawiła się postać. Ku jej zdziwieniu podała jej rękę kurczowo trzymając by nie spadła. Mocno zaciągnęła ją na brzeg, gdzie było bezpiecznie.
-Przy mnie nie musisz się bać - usłyszała słodki głos, twarz, która zaczęła się do niej przybliżać.

Obudziła się ze łzami w oczach. Momentalnie je otarła rozglądając się wokoło. Zadawała sobie pytanie " gdzie ja jestem''. Zaraz po przebudzeniu zauważyła jasny pokój, słoneczne fale wdzierały się przez okno do wnętrza pokoju. Nagle spostrzegła czyjąś sylwetkę leżącą na podłodze. Był to Zayn. - Biedaczek pozwolił mi spać wygodnie podczas gdy on musi się gdzieś na twardym podłożu- momentalnie na jej twarzy zagościł uśmiech. Zastanawiała się kto jest owym tajemniczym, który zagościł w jej śnie. Nagle kątem oka zobaczyła, że chłopak się budzi, machinalnie zamknęła oczy, udając że śpi. Czułam jak postać  bruneta nachyla się nad nią, mogła policzyć ilość uderzeń serca. W pewnej chwili cały pokój przeszył głośny huk. Szybko otwarła oczy, zobaczyła Zayna, który pochyla się nad książką, która spadła z biurka.
-O, przepraszam, nie chciałem cię obudzić-przywitał ją zmieszany odkładając gruby tom literatury angielskiej.
-Nic nie szkodzi i tak nie spałam-wstała do pozycji półsiedzącej oplatając rękoma kolana, długo nad czymś myślała aż przerwała cisze panującą w pomieszczeniu- właściwie to jak ja się tutaj znalazłam-zapytała ze strachem w oczach. Zayn widząc to podszedł do niej siadając na kraju łóżka.
-Nie bój się, zasnęłaś wczoraj na królu lwie i nie miałem serca cię budzić- odparł nerwowo bawiąc się koniuszkiem bluzki
-a moja niania? Kurde nie dałam jej znać będzie wściekła-dziewczyna nerwowo wzdrygnęła myśląc co by było gdyby, czarne scenariusze układały się w jej głowie.
-Sophie, nie martw się zadzwoniłem do niej wczoraj i powiedziałem jaka sytuacja-pocieszył brunetkę gładząc ją lekko po ręce.
-Dziękuję-odparła cicho spuszczając głowę.
Nagle do pokoju wparował Hazza. Zaskoczony spojrzał to na Zayna, to na Sophie. Wytrzeszczył oczy ze zdumienia, jednak zaraz na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Oj nie przeszkadzam-zawołał wycofując się w stronę drzwi wyjściowych.
Sophie przez dłuższy czas patrzyła na Zayna zaskoczonym wzrokiem, jeszcze bardziej podkuliła nogi oplatając się kołdrą, którą nerwowo ściskała. Poczuła się dziwnie w tym momencie, a co jeśli ten chłopak pomyślał o niej jakieś nie stworzone rzeczy... Jej przemyślenia przerwał brunet.
-Sophie, chcesz wsiąść prysznic?-zapytał ukradkiem spoglądając na nią. Ona pokiwała tylko głową. Zabrała bluzkę z krzesła. Zauważyła na niej dużą plamę.
-Nie martw się możesz ubrać moją-uśmiechnął się do niej wyjmując z szafy granatową bluzę na zamek i wręczając ją dziewczynie.
-To łazienka jest korytarzem prosto do końca i po lewej, a ja pójdę wytłumaczyć wszystko za nim zaczną snuć jakieś nie stworzone rzeczy-odparł udając się w stronę drzwi wyjściowych, rzucając na koniec jeszcze jedno spojrzenie dziewczynie przepełnione dobrocią i przyjaźnią.
Delikatnymi ruchami zaczął schodzić w stronę kuchni. Ze schodów zobaczył już latającego po salonie Louisa z marchewką bijącego się z Hazzą. W kuchni zastał siedzącego Nialla i Liama.
-Cześć wam-zawołał do przyjaciół sięgając po szklanki i sok.
-Cześć-odpowiedzieli chórem.
Pierwszą fazę miał już za sobą, trochę był zdziwiony, żadnych pytań, nic kompletnie, to było do nich niepodobne. Jednak uśmiechnął się pod nosem wzruszając ramionami. Jednak jego satysfakcja nie trwała długo, do pomieszczenia z impetem wpadli Lou z Harrym.
-I jest nasz lowelas- rzucił się na jego obolałą szyję Hazza- a wiecie że w jego pokoju jest...
-Zamknij się - wysyczał przez zęby zasłaniając buzię przyjaciela uśmiechając się sztucznie do chłopaków siedzących na krzesłach i wpatrujących się w dziwną sytuację z jego udziałem
-Dziewczyna.. tak tak nie mylicie się, a na dodatek w jego łóżku!-zawołał tak, że Zayn przestraszył się że Sophie mogła to słyszeć, a wtedy bał się że ją spłoszy. Pokazał palcem na usta by zachowywał się ciszej.
Przyjaciele popatrzyli na niego wielkimi oczami. Nagle podszedł do niego Liam obejmując ramieniem domagając się tym samym ''piątki''
-No to, nie wiedziałem, że jesteś taki szybki, ale mam nadzieję, że nie będziemy jeszcze wujkami, nie wiem jak na to przygotować Danielle-zaczął się usprawiedliwiać i snuć wydarzenia
-Gratuluję przyjacielu-podszedł do niego blondyn z całą buzią jedzenia-będziemy chodzić na wspólne randki-dodał poklepując go po ramieniu
-Oj niech zadzwonię do Eleonor, ucieszy się, bardzo martwiła się o ciebie, a mam pytanie mam nadzieję że twoja nowa wybranka nie jest starsza od ciebie, nie ma dzieci ani męża, posiada ładne auto i uwielbia marchewki-zawołał Lou nie dopuszczając Zayna do głosu. Chłopak wodził po nich oczami nie wiedząc jak zacząc rozmowę, trochę go to frustrowało. Jednak po pewnym czasie i zamieszaniu zdołał wykrzyczeć
-Nie Sophie, nie jest moją dziewczyną i z nią nie spałem...
-A bingo, czyli jednak Sophie.- przerwał mu Harry, śmiesznie ruszając głową powtarzając w kółko- Sophie, Zayn i Sophie i Zayn, Sophie i Zayn. Ejjj to brzmi fajnie, pasuje! - wykrzyczał z uradowaną miną na którą przyjaciele spojrzeli dziwnym wzrokiem.
-Dzięki, że pozwolisz mi dokończyć-rzekł już z deczka wkurzony Zayn- a więc wracając to ona jest tylko moją przyjaciółką, przyszła do mnie wczoraj, bo ją zaprosiłem oglądaliśmy króla lwa i..
-Boże króla lwa, hahaha-zaczął się śmiać Lou jednak widząc minę przyjaciela spowarzniał dodając-kontynuuj
-Zasnęła i nie mogłem jej obudzić, a więc położyłem ją na moim łóżku a ja usadowiłem się na ziemi i tak spaliśmy do rana aż nie wparował Harry, a co do was to nie, nie będziecie wujkami nie musicie powiadamiać ani Danielle ani Eleonor, nie jest ode mnie starsza, nie ma dzieci ani męża, a marchewki rzeczywiście chyba lubi-odpowiedział a raczej wykrzyczał swoim przyjaciołom. W kuchni zapanowała głęboka cisza którą przerwał brunet. - to jak? Robimy śniadanie? może naleśniki z dżemem?
 ***

Nie pytajcie mnie co właściwie do niego czuję. Bo naprawdę nie umiem tu  i teraz tego powiedzieć. Wiem jednak tylko jedno, że nie jest dla  mnie obojętny. Coś jest takiego w jego oczach, mogę w nich dostrzec  bardzo ważną cechę. Jest inni niż kolesie których znam. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale gdy jest blisko mnie czuję się bezpieczna, czuję że mogę wszystko, jest to niesamowite uczucie.

Sophie leniwie wygramoliła się z kanapy. Gołymi stopami poczłapała w kierunku krzesła i swoich rzeczy. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 11:15. Zabrał spodnie i bluzę od chłopaka i podąrzyła w miejsce które jej wskazał. Szła wąskim korytarzem. wreszcie dotarła na miejsce. Gdy weszła do łazienki nie umiała ukryć zdziwienia. Duża, wygodna wanna, obok prysznic, w którym możliwość poruszania się była duża. Na ścianach były ciemne kafelki które świetnie wdawały się w kolorystykę z jasnym podłożem. Usiadła na wannie szczypiąc się w rękę czy aby to nie jest sen. Nie chciała się teraz obudzić. Po 10 minutach z uśmiechem na twarzy zajęła się sobą. Wskoczyła pod prysznic, szybko się umyła. Spojrzała w lustro. Nie miała zwyczaju jak inne dziewczyny przeglądać się w nim godzinami, w jej przypadku było odwrotnie, można powiedzieć, że ona go unikała. Mokre włosy pozostawiła do wyschnięcia zakładając ciepłą bluze ze spodniami. Jeszcze raz spojrzała na wyświetlacz telefonu chowając go głęboko w kieszonkę bluzy.Ruszyła pewnym krokiem w stronę gdzie podążył chłopak. Zatrzymała się przed zejściem krętymi schodami, z dołu dało się słyszeć gromkie śmiechy. Zaciągnęła rękaw bluzy by nikt nie zobaczył tego co ma na ręce, jeszcze tego jej brakowało. Powolnymi ruchami  kierowała się w stronę, gdzie dobiegały głośne śmiechy.Zauważyła 5 chłopaków siedzących na krzesłach. Jednego poznała, to ten lokaty, który wparował do jej pokoju. Widocznie ją zauważył po szturchnął Zayna. Chłopak odwrócił się z uśmiechem w stronę dziewczyny wstając z siedzenia
-Hej-przywitała się z uśmiechem, jednak był on tylko pozorny w głębi siebie była ogromnie przestraszona i nieśmiała. Jednak chłopaki odmachali jej odpowiadając głośne - cześć
-Chłopaki to jest właśnie Sophie- zapowiedział Zayn stając obok dziewczyny.
-Dużo o tobie słyszeliśmy, to znaczy teraz dopiero cie poznaliśmy i nie wiedzieliśmy jaka jesteś, że aż taka ładna, - zapowiedział Harry witając się z brunetką. Po usłyszeniu tego Sophie zarumieniła się.
-Harry, nie pogrążaj się bardziej- poklepał go po ramieniu Niall
-Zjesz naleśniki z dżemem i napijesz się soku?-zapytał Zayn szykując zastawę dla dziewczyny. Ona pokiwała tylko głową już po chwili siedziała obok blondyna robiąc łyk napoju. Wzrokiem szukała cały czas Zayna, jakby bała się, że jej ucieknie.
-Zayn, za 2 godziny mamy próbę-dało się słyszeć głos Liama
-za 2 godziny? tak szybko, nie zdążę jej odprowadzić-odrzekł spuszczając głowę
-A nie może jechać z nami?-odpowiedział udając się do salonu.
-Tak!-odpowiedział sobie w myślach Zayn, miał nadzieję, że się zgodzi.
Postawił przed nią cały stos naleśników.
-Myślisz że zjem aż tyle sama-zaśmiała się
-Nie martw się, ja ci pomogę-zaoferował pomoc blondyn. Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie robiąc pierwszy kęs naleśnika obserwując wszystkich wokoło. 
-Chodźcie chłopaki idziemy się przygotować-zawołał Lou ruszając brwiami w stronę Zayna, który stał oparty o blat stołu z założonymi na piersi rękoma. Gdy spostrzegł, że całe towarzystwo opuściło pomieszczenie nieśmiało przysiadł się naprzeciwko dziewczyny cały czas bacznie ją obserwując. 
-Sophie, może chciałabyś jechać z nami na próbę pokaże Ci studio, scenę no i mnie usłyszysz-zaproponował nerwowo mierzwiąc swoje czarne włosy. Dziewczyna oniemiała. Długo ociągała się z odpowiedzią.
-Ale nie wiem co na to Sara-odpowiedziała wzrok wbijając w stolik na którym rysowała opuszkami palców nieduże kółeczka.
-To zbierajmy się do ciebie-uśmiechnął się 
-Oki, mogę spróbować-oznajmiła wstając od stolika i posłusznie odkładając brudne naczynia do zmywarki. Zabrała brudną bluzkę leżącą obok, na krześle. Już miała iść w stronę łazienki by się przebrać, a przy okazji oddać chłopakowi jego własność. Jednak jej gest wyprzedził głos bruneta.
-Nie musisz, zabierz ją, bo mam drugą podobną!!
Brunetka na głos chłopaka posłusznie zrezygnowała ze swoich zamierzeń usiadając na zimnej posadzce poprawiła klamrę od butów. Nie wiedziała dlaczego to zrobił, czyżby się nad nią litował? 
-Chodźmy-usłyszała głos stojącego w drzwiach. Posłusznie wstała jeszcze raz wzrokiem prześwietliła całe pomieszczenie i dom w którym nie wiedziała dlaczego, ale czuła się wyśmienicie.
Znaleźli się na zatłoczonej uliczce. Wśród tłumu ludzi przeciskali się w kierunku jej domu. Szli w milczeniu, co chwila spoglądali na siebie. Minęli park, od domu dziewczyny pozostała jedna przecznica. Sophie postanowiła przerwać niezręczną ciszę.
-Masz bardzo sympatycznych przyjaciół-odpowiedziała patrząc przed siebie
-Wiem, są dla mnie jak bracia, choć czasem potrafią dopiec
Stanęli przed mieszkaniem brunetki, zwinnymi ruchami podąrzyli w stronę klatki schodowej. Sophie dłuższa chwilę przystanęła w bezruchu wpatrując się w klamkę od drzwi, bała się reakcji jej niani. Jednak gdzieś w jej środku odezwała się odwaga, szybko nacisnęła korbkę wchodząc do środka. Poczuła jak z całej siły ściska rękę chłopaka. 
-Nie bój się, jestem przy tobie-wyszeptał jej do ucha. Poczuła jak cała momentalnie oblewa się niesamowitym ciepłem. W myślach śmiała się jak małe dziecko. Nie postrzeżenie stanęła przed nią szczupła kobieta o potarganych włosach i niedbale zawiniętej chustce pod szyją.
-Gdzieś ty się podziewała całą noc?-zawołała ze surowym wyrazem twarzy
-Była ze mną, oglądaliśmy film i zasnęła nie miałem serca jej budzić, niech pani na nią nie krzyczy- wtrącił się chłopak stając przed dziewczyną jakby chciał zasłonić ją całym ciałem.
-A ty się nie wtrącaj !! Tacy jak ty myślą tylko o jednym..
-Oj przepraszam bardzo, źle mnie pani ocenia, wogóle co ja mówię, przecież pani nie może mnie wcale oceniać nie znając mnie a do pani wiadomości, ja bym jej nic nie zrobił, nie mam w zwyczaju krzywdzenia osób na których mi bardzo zależy...- wydukał jednym tchem, czuł jak jego całe policzki płoną, nie wiedział jak na te słowa zareaguje. Obrócił się napięcie i powiedział w stronę dziewczyny - czekam przed domem. a pani życzę miłego dnia- posłał w stronę kobiety ironiczny uśmiech trzaskając za sobą drzwiami. Gdy wychodził usłyszał tylko głos Sophie : - Saro mogłaś darować sobie to ostatnie nie znasz go wcale jest miły i opiekuńczy wiem, żeby mnie nie skrzywdził.
-Co ty możesz myśleć o życiu, nic w nim nie przeszłaś-zawołała jednym tchem znikając w kuchni. W Sophie aż się zagotowało, jak ona mogła to powiedzieć. Gdyby tylko wiedziała co przeszła i jakie ma wspomnienia związane z przeszłością, które wracają do niej ilekroć się obudzi. Otarła jedna łzę spływającą po policzku. Udała się do pokoju szczelnie zamykając za sobą drzwi. Zdjęła spodnie i bluzę, założyła na siebie letnią sukienkę w kwiatki i kokardą w talii. Zabrała do rąk bluzę, którą dostała od Zayna, trzymała ją w dłoniach jak cenne relikwie, jakby bała się, że coś się może stać. Przyłożyła kawałek tkaniny do nosa, i już po chwili całe przegrody nosowe wypełniły się boskim zapachem chłopaka. Przytuliła z całej siły owy przedmiot. Siedziała tak dłuższy czas, po policzku spływały kolejne łzy, które zostały wsiąknięte do granatowego materiału. Jednak ocknęła się przypominając, że jej przyjaciel czeka na nią na polu. Starannie schowała ubrania do szafki, a brudną bluzkę zaniosła do kosza z praniem, zrobiła makijaż poprawiając tym samym włosy. Zabrała wszystkie potrzebne rzeczy. Nie sądziła, że kiedykolwiek to powie, ale pragnęła jak najszybciej opuścić to mieszkanie. Ubrała balerinki rzucając swojej niani krótkie wychodzę. Widać kobieta się na nią obraziła, bo miała w zwyczaju odpowiadać jej ilekroć gdziekolwiek wychodziła, ale w tej chwili liczyło się dla niej tylko jedno, ponownie znaleźć się w jego obecności, poczuć zapach jego perfum i posłuchać melanchilijny głos, który działał jak melisa. 
Znalazła się na dworze, zobaczyła go. stał oparty o furtkę ze wzrokiem wbitym w jezdnię patrząc na każde nadjeżdżające auto. Poprawiła sukienkę i pewnym krokiem ruszyła w stronę bruneta. Stanęła przed nim zasłaniając oczy dłońmi.-zgadnij kto to-zawołała z uśmiechem
-Nie ma pojęcia-odpowiedział obracając się napięcie, tak, że ich spojrzenia spotkały się a twarze były niewiarygodnie blisko niż zawsze. Zayn zaniemówił dłuższy czas patrzył w jej piękne oczy. Zobaczył że wyglądała nieziemsko. sukienka leżała idealnie, a kokardkowy pasek podkreślał jej talię, nie miał jak dotąd okazji zobaczyć ją w czymś innym niż w spodniach. Po chwili jednak zszedł na ziemię, ocknął się mówiąc
-Twoja niania mnie chyba nie polubiła-odparł usuwając kosmyk włosów opadający na twarz dziewczyny
-E, nie przejmuj się przejdzie jej-pocieszyła go machając ręką
-Nie była zła że idziesz ze mną?
Sophie poczuła jak się rumieni. Jednak wezbrała w sobie siły i odpowiedziała mu - nie pytałam jej o zdanie.Nie chciałam tam dłużej siedzieć, wolałam iść tam...- z tobą-ostatnie słowo odpowiedziała bardzo cicho mając nadzieję, że on tego nie słyszy, jednak się myliła chłopak uśmiechnął się tylko.
-Zayn, mam pytanie, co ty...- zaczęła lecz w pewnym momencie jej głos zaczął się łamać
-No co?
-Czy ty naprawdę tak myślisz? Bo to co powiedziałeś Sarze, czy to było prawdziwe?-wydukała jednym tchem patrząc na buty, które na piasku malowały różne kształty.
-Sophie....- chłopak nie skończył, bo usłyszeli trąbienie auta. Okazał się, że to jego znajomi, którzy przyjechali by zabrać ich na próbę. Zayn otworzył przed nią drzwi, by usiadła pierwsza
-Cześć wam ponownie-odpowiedziała nieśmiało usadawiając się obok Harrego.
-Miło mi cię znowu widzieć- grzecznie odparł lokaty lustrując ją z góry na dół, a przy tym uśmiechając się wesoło. Podróż minęła bardzo spokojnie, chłopcy cały czas się śmiali i opowiadali różnego rodzaju żarty. Co chwila patrzyła się na Zayna, chciała odczytać z jego zachowania odpowiedź na swoje pytanie, lecz nic z tego. W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały na co Sophie odrazu przekręciła głowę. Tym razem dłuższa chwile przygadał się jej Zayn. Wiedział że coś w niej jest takiego. Patrząc na nią widzi silną i stanowczą dziewczynę. Jednak był jeden szczegół, który zdradzał jej pozycję, a mianowicie oczy. W nich mógł dostrzec strach, lęk, niewinność i ciągłą ucieczkę przeplatającą się ze zmęczeniem, tylko o co chodziło? Dlaczego usilnie się czegoś bała? Co ją przerażało i dlaczego była tak nieufna w stosunku do ludzi? w swoim umyśle zadawał milion pytań, które pozostawały bez odpowiedzi, ale miał nadzieje, że kiedyś zaufała mu na tyle by opowiedzieć wszystko. Jego rozważania przerwał Liam : -wychodzimy!!
Znaleźli się na ogromnym placu, przed wielopiętrowym budynkiem. Sophie ze zdumienia otworzyła aż buzię
- to tutaj?-zapytała palcem wskazując na ogromny blok
-Yhy, chodź- złapał ją za rękę kierując się w stronę wyznaczonego celu.
Weszli do środka. Niall podszedł do okienka informując o czymś recepcjonistkę, na co ona co chwila się uśmiechała. Po 10 minutach znaleźli się w ogromnej sali z dużą sceną i aulą, która była przeznaczona dla widzów.
-Idziemy się przygotować, usiądź tutaj i czekaj na występ!-zapowiedział chłopak kierując się w stronę garderoby. Brunetka wedle rozkazu usadowiła się w wygodnym, bordowym fotelu oczekując nadejścia chłopaków. Nie musiała długo czekać. Po chwili wszystkie światła zgasły, całe pomieszczenie wypełnił blask neonów i wielki napis ONE DIRECTION. Na scenie znalazło się 5 chłopaków zaczynających od piosnki ''Na, na na'', potem ''One think'' ''What makes you beautifull'', ale najbardziej podobała się jej piosenka ''I wish''. Była spokojna i z przesłaniem. Gdy zaczął ją śpiewać jej całe serce zamarło, miał tak cudowny głos. Chciała odpowiedzieć mu na wszystkie wątpliwości które były w niej zawarte. Czuła jak odpływa, każdy dźwięk, każde słowo wypowiadanie z gracją i niezwykłą melodowością wprawiały ją w stan ekstazy. Ostatnie słowa : "Oh How I wish, that was me'' czuła jak rozrywają ją od środka,  jego wzrok przeszywający ją całą. Poczuła jak po policzku spłynęła łza, nie wiedziała że to może wywrzeć na niej takie wrażenie. Światła w pomieszczeniu zaświeciły się. Zaczęła bić głośne brawo.
-I jak podobało ci się?- zapytał zeskakując ze sceny kładąc mikrofon obok głośnika
-Jeszcze się pytasz? Jesteście niesamowici- wydukała jednym tchem mając w sobie jeszcze resztki podekscytowania. Chłopak ucieszył się zabierając skórzaną kurtkę ze sceny.
-Mam prośbę, może pojedziesz jeszcze z nami do supermarketu, musimy kupić kilka rzeczy-zapytał naciągając rękaw kurtki
-Pewnie i tak nie mam nic do roboty-odpowiedziała opierając się o krzesło.
Porzegnali się z całą oprawa i swoim menadżerem. Tym razem wyszli druga stroną. 
-Jak podoba ci się nasz zespół?-przerwał chwilę ciszy Liam wchodząc do auta
-Hmm, jesteście świetni, a wasze głosy.. macie niezły talent.. a jeśli można wiedzieć jaki macie tytuł zespołu?-zapytała usadawiając się w miejscu gdzie siedziała na początku podróży. Całe towarzystwo popatrzyło na nia szeroko, rozwartymi oczyma
-To ty naprawdę nie wiesz kim jesteśmy?-zapytał zaskoczony Harry na co dziewczyna pokiwała przecząco głową. Zayn widząc całą sytuację zaczął się głośno smiać.
-Co cie tak śmieszy?-zapytał zezłoszczony lokaty
-Nie nic, Sophie wybacz im, a tak wogóle to jesteśmy One direction
-A no tak, powinnam się domyślić, był taki wielki napis na scenie-klepnęła się dłonią w czoło, an co wszyscy wybuchli gromkim śmiechem. Za 5 minut byli już na miejscu. 
-Nie przejmuj się Harrym przyzwyczaił się że każda dziewczyna szaleje na jego punkcie-wyszeptał jej do ucha wchodząc do supermarketu. Posłała w jego kierunku miły uśmiech.
Znaleźli się między wielkimi półkami z różnego rodzaju żywnością. Batonami, chipsami, nabiałem, napojami.
-Nie, nie możesz wziąć tych żelek, one są niedobre, wiesz dobrze, że zawsze kupujemy Haribo- wołał na pół sklepu Niall
Harry i Lou pobiegli gdzieś na koniec sklepu. Dziewczyna popatrzyła pytająco na bruneta
-Oni tak zawsze, dlatego wolę sam chodzić na zakupy, sama rozumiesz-zaśmiał się w jej stronę.-zaraz wracam tylko pójdę po pieczywo.
Patrzyła na oddalającego się chłopaka. Z nudów zaczęła oglądając gazety, które były ustawione w rogu sklepu. Nagle koło niej stanęła dziewczynka, miała może z 10 lat. Małymi rączkami przebierała w gazetach. Sięgnęła wysoko rączką by zabrać tą którą chciała, jednak ona była za wysoko. Sophie widząc trud blondyneczki podała jej magazyn
-Bardzo dziękuję-odpowiedziała cicho.
Sophie zauważyła na bluzeczce dziewczynki  podobizny chłopaków z One direction.
-Ładną masz koszulkę-rozpoczęła rozmowę kucając, by być na równi blondynki.Nagle zauważyła coś czego może nie powinna. Spostrzegła, że piękne, długie włosy są tylko pozorne. Na główce miała perukę, która lekko się osunęła pokazując gołą główkę.
-Też lubisz ten zespół, oni są niesamowici- odparła dziewczynka z błyskiem w oczku
-Jestem Sophie, a ty?
-Marry, -dziewczynka uścisnęła jej dłoń. Nagle do dziewczyn podeszła, wysoka kobieta o krótkich, czarnych włosach. Uklękła obok córeczki:
-Marry, przykro mi ale wszystkie bilety na koncert twojego zespołu zostały wyprzedane- przytuliła ją mocno czekając na jej reakcję. Po policzku blondynki spłynęły słone łezki. Sophie wpadła na pewien pomysł.
-Marry, mam pytanie chcesz kogoś poznać? Tylko błagam cię nie oddalaj się ja tutaj zaraz będę-zapowiedziała głaskając ją po główce. Biegiem chciała odnaleźć któregoś z chłopaków na sklepie. Szybkimi ruchami podąrzała wzdłuż półek, bała się, że nie zdąrzy. Jednak koło regału ze smakołykami zauważyła Nialla i Zayna, szybko do nich podbiegła. Zasapanym głosem zaczęła mówić
-Ej chcecie zrobić dobry uczynek?-zapytała ciągnąc chłopaków za rękaw.-Niall znajdź resztę i niezwłocznie przyjdźcie do regału z gazetami w rogu sklepu- zwróciła się w stronę blondyna
-Po co?
-Szybko- poganiała go. Niall posłuchaj jej udając się na poszukiwanie zaginionych przyjaciół
-Sophie, co się stało?-zapytał Zayn idąc posłusznie za brunetką.
-Chciałam ci przedstawić wasza największą fankę- Marry- zapowiedziała stając naprzeciwko dziewczynki. Zayn zrozumiał o co chodzi. Blondynka odwróciła się. Jej czarne oczka błyskały jak dwa węgielki.
-Cześć jak się masz? Jestem Zayn- brunet uklęknął przed blondynką. Ona rzuciła się mu na szyję mocno ściskając. Była drobną osóbką o bladej cerze i pięknych, dużych, czarnych oczach. Po chwili do Zayna dołączyła reszta zespołu tuląc i całując dziewczynkę. Naprzemian ocierali jej łezki, które ze szczęśćia kapały po jej bladej twarzyczce.
-Dziękuję pani bardzo- odparła kobieta przybliżając się do dziewczyny
-Nie ma za co, bardzo sympatyczna dziewczynka
-Tak, jest moim najdroższym skarbem, nie wiem coby było gdy jej zabrakło. Jest już po drugiej chemioterapii. Lekarze, nie są nastawieni optymistycznie. Boję się o nią, ale dzięki pani poczuła że marzenia się spełniają, dziekuję, nie wie pani ile to dla mnie znaczy zobaczyć na jej ślicznej buźce uśmiech i patrzeć jak jej kruchutkie ciałko tryska energią- Po pliczkach dziewczyny spłynęły łzy. Sophie widząc to wszystko mocno przytuliła kobietę. doskonale ją rozumiała. Zwróciła się do bruneta
-Macie jeszcze jakieś bilety na koncert?-zapytała z iskrą nadziei w głosie
-Wszystkie są wyprzedane, a co?
-A nie dalibyście rady coś zrobić?
Zayn popatrzył na nią czekoladowymi tęczówkami. Cały zespół obdarował ją plakatami, autografami i płytą. W pewnym momencie Marry podbiegła do Sophie z całej siły ją  tuląc.
-Dziękuję, dziękuję-wołała skacząc jak mały kangurek
-Marry, ale to jeszcze nie koniec-odezwał się Zayn- zapraszamy naszą największą fankę na najbliższy koncert za kulisy co ty na to?
Dziewczynka rzuciła się w ramiona całego zespołu. Biedulka popłakała się ze szczęścia.
-Dziękuję za wszystko- odparła, kobieta biorąc za rączkę i całując dziewczynkę. Sophie pomachała im na pożegnanie przyrzekając małej że zobaczą się jeszcze.
-Jesteś niesamowita. Jak na to wpadłaś-rzekł pełen podziwu Lou
-A ma się tutaj-zażartowała Sophie pokazując na swoją głowę.
Wszyscy udali się do kasy, pakując całą zawartość zakupów do bagażnika samochodu.Podróż minęła im niezwykle szybko, w mgnieniu oka znaleźli się pod jej domem.
-chłopaki, dzięki za wszystko-krzyknęła przytulając każdego z osobna. Zatrzymała się naprzeciwko Zayna.
-Mnie nie musisz ja wychodzę z tobą-odpowiedział z uśmiechem
-Pa Sophie i mamy nadzieję, że nas jeszcze odwiedzisz,a ty Zayn azchowuj się i nie wróc za późno-zawołali chórem.
Stali w bezruchu przed furtką. Nagle Zayn przytulił ją z całej siły. Poczuła znów ten sam zapach i ciepło jego skóry. Czuła jak cała mdleje. Wiedziała że może  na niego liczyć. W tym momencie nie liczyło się dla nich  nic oprócz wzajemnej bliskości. Poczuła jak wodzi po jej plecach swoimi ciepłymi dłońmi. Zmieniła pozycję, ręce przeplatając wokół jego karku. Spojrzeli sobie w oczy, to działało więcej niż słowa. Tak jak niesłyszący mają swój własny język, kod, który oni tylko znają, tak oni rozumieli się spojrzeniem. Jeden wzrok a tyle potrafił powiedzieć. Nagle pochylił się w stronę Sophie. Ona zdąrzyła tylko wzdrygnąć. Koniuszkiem nosa pogładził jej policzki szepcząc do ucha - Sophie, tak, zależy mi na tobie, stanę za tobą murem chcę abyś o tym pamiętała, dziekuję ci za wszystko, ale przede wszystkim za to że jesteś!!. 
Mocno ścisnął rękę dziewczyny rzegnając się. Patrzyła przez dłuższą chwilę jak się oddala. Ten charakterystyczny chód i sylwetka, rozpoznała by go nawet z odległości kilku kilometrów. - Mi też-powtórzyła w myślach opierając się o kamienny murek....


              ****

Przepraszam że tak późno, ale problemy techniczne ;) wreszcie wolne, nie wiem jak Wy ale ja się ogromnie cieszę:) Napisałam dłuższy żeby zrekompensować moje niedociągnięcia i zaniedbanie. Sorki za wszystkie błędy;D
Standardowe pytanie, które może Was nudzić Co myślicie? Mówcie szczerze, jest to dla mnie baaardzo ważne, nie zanudzam Was? ;D <3

Proszę o komentarze, no i do następnej ;D
Pozdrawiam
Zapraszam na 14 rozdział ;D
xstupid-love.blogspot.com/

Piosenka, która umilała mi pisanie i pojawiła się w opowiadaniu :) <3 ;**

http://www.youtube.com/watch?v=bq_PWQTCT2A

piątek, 20 kwietnia 2012

Sześć.

Nieraz zastanawiałem się jak silnie związani jesteśmy z przeszłością, gdzie ona jest?Jakie są jej granice?Była to dla mnie tęsknota, tylko za czym? Za kim?  Za tym co kiedyś było i minęło zostawiając bolesne rany? Przeszłość to nasz wyobraźnia, a wyobraźnia potrzebuje tęsknoty, mogę powiedzieć, że wręcz karmi się nią. Jednak Ona miała to coś, że zaspakajała ten głód, przy niej mogłem być sobą, mogłem po prostu zapomnieć !!

-Co tam słuchać u moich kochanych przyjaciół?- zapytał chłopak wchodząc do salonu. Przypatrywał się swoim bliskim cały czas obserwując ich zachowanie
-Zayn, czy to naprawdę ty, a jeśli nie to wynoś się i zwróć naszego kumpla ! - Louise aż z wrażenia wstał z kanapy latając po salonie jak opażony wciąż powtarzając jedno i to samo, na co wszyscy znajomi wybuchli śmiechem. - a tak naprawdę stary ciesze się że się zmieniłeś- poklepał po ramieniu chłopaka
Zayn widocznie cały czas był zszokowany zaistniałą sytuacją, jednak po chwili się otrząsnął.
-To co oglądamy?-rzucił po dłuższej chwili
-Hmm, myślałem o jakimś horrorze, co ty na to?-zapytał blondyn zajadając się żelkami
-Ty oszuście, czy to są moje żelki?-wyłonił się zza kanapy Harry.
-Jakie żelki, nie wiem o czym mówisz- odpowiedział Niall wkładając naraz całą zawartość torebki do buzi chowając tym samym papierek pod kanapę
-Już nie żyjesz- rzekł gniewnie lokaty goniąc przyjaciela po całym pokoju.
Już po chwili cały dom wypełniły śmiechy przyjaciół, jednak przerwał ją Liam
-To kiedy nam ja przedstawisz?-wzrokiem spojrzał na Zayna, który był pochłonięty całkowicie telewizją co chwila przygryzając orzeszki. Jednak po dłuższej chwili się otrząsnął
-Ale kogo?-zapytał zdezorientowany
-No twoją nową lubię-zawołał śmiesznie Louise
-Po pierwsze to nie moja dziewczyna, a po drugie nie wiem czy zechciałaby was poznać-odpowiedział robiąc kęsy orzeszków stale wpatrując się  w ekran telewizora.
-Każdy tak mówi- wtrącił blondyn udając się w stronę kuchni.
-To jak jedziecie ze mną do centrum handlowego, muszę kupić coś Danielle, bo niedługo przyjeżdża-oznajmił Liam zakładając na siebie kurtkę
-Oki, to ja jadę z tobą-zawołał Harry
-Ja też się przejadę-dodał Niall
-Oki, to zbierajmy się a ty Zayn?
-Sorki, ale mam już plany, a jeśli można wiedzieć o której będziecie w domu?
-Oj czyżby nasz mały lowelas chciał przyprowadzić dziewczynę- Lou głaskał przyjaciela po głowie, co w pewnym momencie  zaczęło frustrować Zayna
-Chyba raczej pod wieczór, bo poczekamy jeszcze na lotnisku na Danielle-oznajmił kierując się do wejścia - powodzenia- puścił oczko w stronę bruneta
Chłopak wstał z kanapy kierując się w stronę swojego pokoju. Nareszcie poczuł wolność, kochał swoich kumpli jak braci, ale bardzo lubił czasem być sam, przemyśleć wszystko. Ilekroć źle się czuł zaszywał się w  swoim pokoju zakładając słuchawki na uszy, po czym odpływał daleko od wszystkiego. Wszedł do pokoju i stanął przed ogromną szafą, dochodziła godzina, której nie mógł się doczekać, że znów ją zobaczy. Uważał że zawsze liczy się wrażenie, więc zdecydował się na zwykłe spodnie z białą podkoszulką i jego ulubioną bejsbolówką. Zszedł na dół usiadając na zimnej posadce, starannie zawiązał buty, po czym zbiegł ze schodów szczelnie zamykając za sobą drzwi. I pewnym krokiem ruszył przed siebie.
***
Nie wiedziałam co to przyjaźń, oddanie, zaufanie. Przez te wszystkie lata nauczyłam się jedne rzeczy Ufaj tylko i wyłącznie sobie świat potrafi tylko ranić, a przyjaźń? Nie istnieje, są to tylko złudzenia ludzi, którzy z rozkoszą patrzą jak upadasz i wołasz pomocy, pomocy, która nie nadchodzi nigdy, a wreszcie widzą twoje zatracenie i powolną, bolesną śmierć- Z Nim było całkiem inaczej w głębi siebie czułam, że on mnie ratuje i pomaga wyjść z tego wszystkiego !!


Siedziała z głową podpartą na parapecie wpatrując się w życie za murami jej mieszkania. Dziś znów udało się jej uciec, nie poszła do szkoły, co było powodem jej dobrego humoru. Nie wiedziała ile jeszcze będzie musiała tak uciekać, przerażały ją te myśli, ale próbowała je natychmiastowo od siebie odganiać. Potrząsnęła głową mając nadzieję, że wszystkie jej złe myśli i sentencje rozpłyną się w powietrzu. Jednak po chwili ocknęła się patrząc na niewielki zegarek na ścianie.
-Jeszcze pół godziny do zobaczenia Jego-powiedziała w myślach. Nie znała tego stanu, nigdy się tak nie czuła. Nie miała przy sobie tak bliskiej osoby z którą mogłaby porozmawiać, która co najważniejsze ją zrozumie i przytuli, powie zwykłe, nad zwyczajne słowo '' nie martw się wszystko będzie dobrze''. Z chwili ekstazy obudził ja głos niani:
-Sophie, chcesz coś do jedzenia?-zapytała, a jej jasna głowa wyjrzała zza framugi drzwi
-Nie, ale napiłabym się soku-zawołała podbiegając do kobiety tuląc ją z całej siły.
Po dłuższej chwili uścisku wreszcie ją puściła wracając do swych zajęć. stanęła przed szafką, jednak po chwili zorientowała się, że zajmie jej to dłuższą chwilę, więc usiadła na kremowych panelach ''po turecku'' cały czas wpatrując się w szafę. Pospieszał ją stale tykający zegarek w kształcie łódki na ścianie. wreszcie zdecydowała się na luźną kremową koszulę i ciemne rurki. Wszystko poszło sprawnie, pozostała tylko łazienka. Wyprostowała włosy robiąc tym samym lekki makijaż. Stanęła przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie.
-I po co to wszystko,całe to zamieszanie, przecież ty jesteś tylko nic niewartą dziewczyną, którą każdy krzywdzi-powiedziała wpatrując się w swoje odbicie lustrzane. Spojrzała na ręce, które sprawnie zasłoniła koszulą, aby nie było widać ani śladu zadrapań. To było dziwne, ale od dwóch dni, od momentu spotkania go na cmentarzu nie wzięła do ręki żyletki, po prostu nie zrobiła tego, a co najważniejsze nie tęskniła za tym.
Szybkim krokiem wpadła do kuchni jednym chlustem wypijając całą zawartość pomarańczowego napoju.
-Saro, będę niedługo-zawołała z korytarza zakładając kremowe baleriny
-Dobrze, a jeśli mogę wiedzieć gdzie idziesz?-zapytała podchodząc do dziewczyny wycierając tym samym swoje mokre dłonie w kolorowy ręcznik
-a, na spotkanie?-odpowiedziala, poczuła tylko jak na jej twarzy wychodzą dwa rumieńce, chciała je jakoś zakryć, ale nie umiała
-z tym chłopakiem-zakomunikowała uśmiechając się, po chwili dodała- wyglądasz ślicznie, a i baw się dobrze!
Dziewczyna posłała jej miłe spojrzenie trzaskając za sobą drzwiami. Po chwili znalazła się na ulicy, kierowała się w stronę ich ulubionego miejsca. Drogą myślała o nim cały czas, była wdzięczna Bogu, że wreszcie dał jej kogoś takiego.
-Ciekawe ile będzie trwać to moje szczęście-zapytała samą siebie przystając przed wejściem do parku. Głęboko nabrała powietrza do płuc. Szła w stronę gdzie zawsze spędzała swój czas, miejsce w którym się praktycznie poznali. Czuła kamyki pod butami, które co chwila odbijały się od podeszwy lecąc kilkanaście metrów obok. Wreszcie spostrzegła jakąś sylwetkę siedzącą ze skupionym wzrokiem na ławce. Rozpoznała go, nie wiedziała jak się zachować. Wzrok wbiła w ziemię, a ręce włożyła do kieszeni spodni.
-O cześć Sophie, już myślałem, że się rozmyśliłaś i nie przyjdziesz- wstał z ławki podchodząc do dziewczyny
-Hej, a czemu miałbym nie przyjść, nie poszłam dziś do szkoły, więc mam cały czas wolny-odpowiedziała wzrok wbijając w jego czekoladowe tęczówki oczu. Po chwili dodała - to co robimy?
-a mam pewien pomysł-zawołał usiadając na ławce, bacznie obserwując Sophie
-Już się boję
-a więc, ja już wiem gdzie mieszkasz więc myślę, że czas żebyś ty zobaczyła gdzie jest mój dom, zgadzasz się?-zapytał podnosząc na nią oczy. Spostrzegła w nich szczere intencje i nadzieję, że się zgodzi. Długo się wahała, nie wiedziała czy dobrze robi, jednak coś w jej środku kazało się zgodzić. w swoim umyśle analizowała wszystkie za i przeciw, po dłuższej chwili odpowiedziała
-W sumie to dobry pomysł, więc zgadzam się
-Super, chodź za mną, chłopaki gdzieś pojechali także nie martw się- zawołał biorąc ją za rękę, jednak po chwili szybkim tempem ją cofnął ukradkiem spoglądając na dziewczynę. Dłuższą chwilę szli w milczeniu. Teraz mógł przyjrzeć jej się dokładniej. wyglądała całkiem inaczej niż tak jak ją zapamiętał, luźna koszula idealnie na niej leżała, długie, proste włosy opadały na jej twarz i ramiona, a wzrok miała wbity w swoje buty. Prawie cała ich droga przeszła w milczeniu, ale nie krępowało to ich.
-Jesteśmy już na miejscu-oznajmił chłopak palcem wskazując na duży dom z wielkimi oknami, balkonem i dużym ogrodem, w którym było mnóstwo kwiatów a zieleń trawy była wyrazista i mieniła się pięknym kolorem.
-Wow, ładnie tutaj macie-zawołała Sophie udając się schodami ku drzwiom wejściowym stale wpatrując się to na budynek, to na podwórko otaczające dom. Zayn otwarł przed nią drzwi wpuszczając tym samym pierwszą do środka.
-Witam cię w naszych skromnych progach-zawołał ściągając buty. - napijesz się czegoś-zapytał
-Yhy- zdołał wydukać robiąc dokładnie prześwietlenie pokoju i wszystkiego co napotkało jej wzrok.
Usiedli razem w kuchni. Juz za chwilę przed dziewczyną stał kubek  parującym napojem. Wzięła i oplotła ją rękoma. Zrobiła pierwszy łyk
-Ale dobra, ze sokiem?-zapytała bawiąc się wieczkiem kubka
-No tak, uwielbiam taką-odpowiedział siadając obok niej. 
-Ładnie tutaj macie, to z kim mieszkasz, jeśli mogę wiedzieć-wydukała robiąc łyk napoju wodząc wzrokiem to z chłopaka na kuchnię
-Pewnie, mieszkam ja, Harry, Louise, Liam, Niall i czasem dziewczyna kumpla Danielle
-Fajnie masz, na pewno macie tu wesoło, nie możesz się nudzić
Rozmawiali jeszcze chwilę. Po wypitej herbacie Zayn wziął oba kubki i zaniósł je do zmywarki, po czym zwrócił się do brunetki, która siedziała na krześle śledząc jego ruchy
-Może chcesz zobaczyć mój pokój i resztę domu
-Pewnie-zawołała z entuzjazmem
Udali się po schodach do góry, znaleźli się przed jasnymi drzwiami.
-To jest mój pokój-zakomunikował kopiąc pod łóżko część swojej garderoby
-Jesteś niezwykłym czyściochem
-A co myślałaś, że jak wejdziesz do mojego pokoju to po podłodze będą walały się moje ciuchy a na biurku będą resztki jedzenia-zawołał z uśmiechem
-Nie skądże, nawet tak nie powiedziałam, a to kto?-zapytała ręką wskazując na ramkę ze zdjęciem
-A to sa moi przyjaciele- Lou, Harry,Niall,Liam.
-Fajnie, opowiesz mi coś o nich?- zapytała z zaciekawieniem. Oboje usiedli na kanapie, po czym Zayn zaczął opowiadać skład całego zespołu
-Ten tutaj to jest Lou, jest niesamowity i śmieszny, potrafi cię rozbawić nawet wtedy jak jesteś wkurzony, ten obok niego to Harry, prawie wszystkie dziewczyny się w nim kochają, gdy się śmieję robią mu się słodkie dołeczki, natomiast ten, to Liam, nasz zespołowy tatuś, jest bardzo rozważny, ma dziewczynę Danielle, jego jako pierwszego poznałem wiem, że mogę się zwrócić w każdej sprawie. A ten ostatni, to nasz farbowany blondyn-Niall, cały czas się śmieje, nie można się z nim nudzić i bardzo lubi jeść, można powiedzieć, że to jego największa miłość- zakończył swoją opowieść odkładając zdjęcie na półkę
-Ale ci zazdroszczę, mieć takich przyjaciół to prawdziwy skarb- rzekła wpatrując się w ramkę. Zayn uśmiechnął się tylko do niej. - czemu nie lubisz chodzić do szkoły-zapytał po dłuższej chwili milczenia.
-Tak jakoś po prostu, szkoła jest jak klatka, z której często nie ma ucieczki, nikt się tobą nie interesuje, wszyscy cię zlewają i udają że nie widzą twoich problemów- czuła jak jej głos się załamuje nerwowo zaczęła się bawić kołdrą. 
-Nie martw się, ja często na lekcjach spałem, przez co zawsze rodzice byli wzywani, ale nie tylko z tego powodu. Zdarzało mi się wszczynać bójki i przez to że miałem nie wyparzoną gębę nie byłem mile widziany przez nauczycieli-widząc zaistniałą sytuację próbował rozluźnić atmosferę, Dziewczyna popatrzyła na niego zielonymi oczyma.
-Serio, niezły był z ciebie rozrabiaka
-no widzisz, nie zawsze byłem aniołem takim rak teraz- rzekł dumnie.
-Taa- odpowiedziała rzucając w niego poduszką. Po chwili wielkiej bitwy znaleźli się na podłodze.
-Co tutaj masz?-zapytała otrzepując i poprawiając włosy
-a tutaj? tatuaż, który zrobiłem niedawno
-Cudowny, zawsze chciałam taki mieć- odpowiedziała delikatnie gładząc miejsce gdzie brunet miał owy tatuaż
-Serio?Czemu go nie zrobiłaś?-zapytał, chciał by na chwila trwała długo, czuł miłe dreszcze ilekroć dotykała jego skóry.
-Może to głupio zabrzmi, ale bałam się- na jej twarzy pojawił się uśmiech
-Oki, to w taki razie zabiorę cię kiedyś do studia i wybierzesz sobie jaki będziesz chciała, a ja jak będziesz potrzebowała potrzymię cie za rękę- odpowidział z niezwykłą dumą. Popatrzył na nią swoimi oczami odgarniając kosmki włosów opadające na twarz.
-Masz bardzo ładne oczy, takie przenikliwe- rzekła po chwili. Zaszokowała go ta odpowiedzią nie mógł nic powiedzieć.
-To ja chyba powinienem tobie prawić komplementy-zawoła zawstydzony
-Eee tam- machnęła ręką.
Nagle zauważyła małe zdjęcie rzucone obok nakastlika, sięgła ręką po nie. Na zdjęciu była wysoka, szczupła dziewczyna o jasnej karnacji, długich, blond włosach, stylowo ubrana, istna modelka. 
-Zayn, kto to jest?-zapytała wskazując palcem na dziewczynę ze zdjęcia.
Zauważyła że chłopak ociąga się z odpowiedzią.Zreflektowała się odpowiadając- przepraszam cię, mam nie wyparzony język, nie powinnam być tak wścipska- odłożyła zdjęcie spowrotem tam gdzie było.
-Nie, dlaczego? Powiem ci. To moja była dziewczyna, Elizabeth- odparł wpatrując się w zdjęcie
-Kochasz ją- zakomunikowała bawiąc się rombkiem koszulki. Chłopak popatrzył na nią szeroko rozwartymi oczyma.-nie musisz przede mną udawać widzę jak na nią patrzysz, tęsknisz-dodała nie odrywając wzroku od swojego ubioru
-Masz racje, była dla mnie wszystkim. Byliśmy razem dość długo, praktycznie wszystkie rzeczy robiliśmy wspólnie. Była moją poważną miłością, byłem wstanie wszystko dla niej zrobić, nawet nie wiesz jak ją kochałem- odpowiedział patrząc na dziewczynę z zeszklonymi oczami, po chwili kontynuował- aż do pewnego momentu, tak po prostu przyszła do mnie i powiedział prosto w oczy, że nie może być ze mną że jestem nie wystarczający, że mnie już nie kocha, wiesz jak się wtedy poczułem? Jak nic nie znaczący śmieć. Straciłem ją i nigdy jej nie odzyskam, ale prawda jest taka że kocham ją nadal, ból i cierpienie wraca praktycznie codziennie- nastała długa cisza. Sophie rozumiała go jak nikt inny wiedziała co czuje.
-Rozumiem cię doskonale, może nie przeżyłam swojego zawodu miłosnego, ale również straciłam wążną osobę w moim życiu. To nigdy nie minie, można zmniejszyć ból ale nigdy się jej nie zapełni, moja trwa już dwa lata i często daję po sobie znać-spuściła głowę wpatrując się w panele
Niespodziewanie Zayn wstał i mocno ją przytulił, po jego policzku spłynęła łza. Siedzieli tak dłuższa chwilę.
-Nie płacz-zawołała Sophie wycierając mokrą strużkę po policzku chłopaka. 
-Dziękuję ci za wszystko, a zwłaszcza za to że jesteś- podniósł głowę mocną ściskając dłoń dziewczyny.Sophie poczuła jak się rumieni, w jej głowie ostatnie słowa odbijał ysie echem - to jak chcesz zobaczyć salon?-zmienił temat wstając z kanapy i mierzwiąc tym samym swoje czarne włosy.
-No pewnie- radośnie zawołała podąrzając za chłopakiem. Znaleźli się w wielkim pokoju. Miał fioletowe zasłony z dużą czarną kanapą i stolikiem, naprzeciwko którego rozpościerał się ogromny telewizor typu plazma.
-To przeszło moje oczekiwania-zawoła wesoła klaskając w dłonie usadawiając się na kanapie
-Haha, to co oglądamy, moja kochana?-zapytał z impetem skacząc na kanapę. Zaczął gilgotać dziewczyną, na co ona ze śmiechem osunęła się z kanapy.
-Pro..szę cię prze.. przestań-wołała przez śmiech.
Po długiej chwili tortur nastał spokój, Sophie gniewnym wzrokiem wpatrywała się w Zayna.- ale jesteś, poczekaj sobie-wystawiła język udając obrażoną
-Oj. moja Kochana się focha, no już może na przeprosiny jakiś film?
-Ty wybierz- odpowiedziała obojętnie zakładając ręce na piersi
-To może na odmianę król lew-klasnął w dłonie wpuszczając płytę do odtwarzacza
-Uwielbiam tą bajkę-zawołała.
-Super idę po popcorn i colę-odparł chłopak znikając za framugą drzwi. Nie minęła 10 minut wrócił z wielką micha popcornu i szklankami Coli. Postawił całą żywność między sobą a dziewczyną. Po chwili cały pokój wypełniła muzyka informująca o początku drugiej części bajki Król lew. 
-Zawsze płaczę, gdy Simba wygania Kovu, szkoda mi Tiary-przerwała cisze Sophie zajadając się popcornem i co chwila robiąc łyk napoju.
-Ja i tak wolę Pumbę i Timona są the best- przekomarzał się z dziewczyną nie odrywając wzroku od ekranu.
-Ah żeby świat był taki jak w bajce- cicho westchnęła dziewczyna wygodnie usadawiając się na kanapie. 
Bajka w mgnieniu oka przeleciała i już po chwili można było zauważyć końcowe napisy.
-Mmmm było super-odparł Zayn przeciągając się na kanapie. Jednak po chwili spuścił z tonu patrząc na słodko śpiącą brunetkę. Była skulona do granic możliwości, głowę miała podpartą na rękach a jej twarz zasłaniały ciemne kosmki włosów. Nie miał serca jej budzić, zabrał ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju delikatnie kładąc na łóżku, po czym przykrył ją kołdrą. Dyskretnie zabrał telefon, po czym przedzwonił do jej niani, by się nie martwiła, bo zostanie u niego a on rano ją odprowadzi. Jeszcze raz przelotnie spojrzał na nią, wyglądała tak słodko i niewinnie. Czuł radość w myśli że rano się obudzi i ona tak po prostu będzie.

                                                               *****

Bardzo przepraszam, że dopiero teraz, ale cały tydzień miałam zawalony. Jak narazie to czeka mnie wekend z przywilejami szlacheckimi więc pozdro.. ;/ ;(  Mam nadzieję że się podoba, bardzo Was proszę o wyrażanie swojej opinii;D Co myślicie? :)
A i przepraszam za wszystkie błędy :)
Postaram się napisać niedługo, więc standardowo 5=następny
Zapraszam tutaj ;D

xstupid-love.blogspot.com/

czwartek, 12 kwietnia 2012

Pięć.

-Sophie, gdzie jesteś?- po całym mieszkaniu rozległ się głos niani.
-Na strychu, zaraz zejdę- odezwała się po chwili brunetka.
Cofnęła się w stronę starej szafy, było tam dużo starych gratów, poniektóre jeszcze z dzieciństwa. W roku stało wielkie, drewniane krzesło na którym była nieduża skrzynka. Z prawej strony różne dywany, buty, nawet części meblowe. Sięgła ręką po starą, zakurzoną lalkę. Nic się nie zmieniła od tego momentu jak wyniosła ją na strych. - Hmm widzisz mamy coś ze sobą wspólnego, ja też nie jestem nikomu potrzebna, rzucona w kąt jak jakiś śmieć, którym można pomiatać i wyrzucić jak się komuś znudzi - Sophie dłonią pogładziła lalkę odgarniając kurz. Przypatrzyła się w jej plastikową główkę, usta, niebieskie oczy, jakby miała nadzieję, że ów przedmiot zdoła jej coś odpowiedzieć, przemówi do niej, będzie jej przyjaciółką, jak za czasów beztroskiego życia - dzieciństwa. Nagle kątem oka spostrzegła jakiś materiał. Odłożyła lalkę na półkę. Usiadła na  kolanach.Wygrzebała ów przedmiot z całej sterty zabrudzonych i zakurzonych materiałów, z których jej mama chciała zrobić zasłony na okna, ale się nie udało. Delikatnie rękoma zabrała tkaninę. Przyjrzała się jej bliżej delikatnie gładząc, wreszcie rozpoznała co to było - szalik. Jednak dla niej nie był to zwykły przedmiot, były to pewnego rodzaju relikwie po jej zmarłej babci. Oparła się o nogę stolika dając się ponieść przemyśleniom. :

-Babciu, co robisz?- zapytała mała brunetka bawiąca się lalkami na panelowej podłodze w salonie. Momentalnie podeszła do starszej kobiety lustrując każdy jej ruch. Patrzyła na zwinne palce, które dziwnym narzędziem złączały włóczkę w jedna część.
-Kochanie, to będzie dla ciebie, są teraz mroźne dni, a ja nie mogę pozwolić, by moja malutka zmarzła- starsza kobieta popatrzyła życzliwym wzrokiem na brązowooką dziewczynkę nie spuszczającą z niej wzroku. Po chwili założyła na nos swoje niewielkie okulary, całkowicie zagłębiła się w swojej czynności. Dziewczynka przysiadła się obok niej co chwila popijając kakao, które zrobiła jej babcia, uwielbiała ten czekoladowy zapach, smak i ciepło, które czuła ilekroć dotkła kubka.
-O, jeszcze tutaj zaciągnę... i już zrobione- babcia klasnęła wesoło w dłonie, odkładając owe druty na stolik. Po chwili w dłoniach trzymała piękny, długi, ciepły szal. Był różnego koloru: zielony, czerwony, różowy, nie zabrakło też niebieskiego, wszystko kolory tęczy.
-Babciu, jest śliczny bardzo ci dziękuję- dziewczyna momentalnie rzuciła się na szyję babci całując ją i tuląc tak mocno, że aż kobiecie często brakowało tchu.- ale wiesz co?
-Co?
-I tak uwielbiam ten kolor- małą rączką wskazała na fioletowy. Starsza pani wybuchnęła śmiechem. - Babciu, zawsze będziesz ze mną, tak? I nigdy mnie nie opuścisz?- zapytała wbijając swoje oczy w zatroskaną twarz swojej kochanej babci.
Kobieta westchnęła, nabrała powietrza do płuc, po czym odpowiedziała - Tak, Sophie, ale musisz pamiętać, że kiedyś mnie zabraknie, ale ja nigdy cię nie opuszczę, będę na ciebie patrzeć stamtąd- ręką wskazała na niebieskie niebo, bez ani jednej chmurki - chociaż nie byłoby mnie koło ciebie ciałem, wiedz, że ja zawsze będę, tutaj w twoim serduszko, i jeśli będzie ci źle, jeśli będziesz się czuła smutna zawsze ci pomogę.- Kobieta pogłaskała brunetkę po głowie i mocno przytuliła. Na co dziewczynka zmarszczyła czoło:
-Nie rozumiem- zaprotestowała zakładając rączki na klatce piersiowej
Babcia uśmiechnęła się tylko, po czym odpowiedziała - Kiedyś zrozumiesz, ale pamiętaj zawsze będę cie kochać !

Po policzku Sophie spłynęła łza, która zaraz potem wsiąkła w szalik, który dziewczyna miała mocno przytulony do piersi. Schowała twarz do niego, po czym mocno załkała. Wstała z ziemi, otrzepując zabrudzone kolana. Poczuła, że coś potrąciła dłonią. Po strychu rozległ się lekki hałas, który był spowodowany upadkiem jakiegoś małego przedmiotu. Sophie popatrzyła na podłogę, w celu znalezienia przyczyny. Podniosła małego, porcelanowego anioła z harfą w dłoni.
-Ahh, to ty, zawsze cię szukałam- powiedziała zamykając oczy

-Sophie, chodź tutaj, ma coś dla ciebie ! - Po pokoju rozległ się wesoły głos siwej staruszki. Już po chwili dało się słyszeć tupot na zimnej posadzce małych nóżek
-Tak babciu- przed kobietą stanęła dziewczynka, o brązowych włosach śmiesznie podskakująca wokół kobiety.
-To dla ciebie, zobaczyłam na stoisku, na targu i pomyślałam, że ci kupię, jesteś bardzo podobna do niego- odpowiedziała staruszka wręczając dziewczynce małego aniołka z harfą w dłoni i wielkim uśmiechem na twarzy
-babciu, dziękuję ci ogromnie, jest śliczny, dam go koło łóżka, a dlaczego jest podobny do mnie?
-Bo ty jesteś właśnie moim takim małym aniołkiem- kobieta pogłaskała dziewczynkę po włoskach opadających na czoło. Widziała jak dziewczynka w wesołych podskokach oddala się do swojego pokoju. - oj tak, moim małym aniołkiem- kobieta powtórzyła to jeszcze raz z uśmiechem na twarzy zabierając się do robienia obiadu.


Sophie kurczowo ścisnęła małą figurkę, chowając do kieszeni w obawie, że ktoś może jej ją zabrać. Zeszła schodami do mieszkania szczelnie zamykając drzwi od jej skarbca. Jeszcze raz spojrzała na kalendarz, na którym widniał 15 kwietnia. Jedyne szczęście, które w tym dniu doświadczyła to to, że nie musiała iść do szkoły, nie musiała znów głowić i się, jaką wybierze drogę ucieczki. Założyła letni płaszczyk, ubrała baleriny. Miała juz wychodzić, jednak energicznie wpadła do kuchni, z lady zabierając dużą, czerwoną różę i małego znicza. Krzyknęła ile sił w płucach
-Wychodzę, będę niedługo, a mama przyjedzie dziś na cmentarz?-zapytała, choć znała odpowiedź. Mocno ścisnęła klamkę
-Nie, mówiła, że nie ma czasu
Dziewczyna mocno popchnęła drzwi, po czym wyszła z domu zamykając za sobą drzwi
-wiedziałam, że tak będzie jej to nic nie obchodzi, nawet babcia- biła się z myślami, idąc szybkim krokiem.
***
-Zayn, gdzie tak wczoraj późno byłeś?- zapytał chłopak w samych slipach wchodząc do pokoju bruneta. Nie zwarzając na nic podszedł i wskoczył na łóżko
-Po pierwsze byłem nie tam gdzie myślisz, a po drugie złaź z mojego łóżka-zawołał z groźną miną Zayn, lustrując przyjeciela z góry na dół- ubierz się wreszcie
-Oki, i tak ci nie wierzę - krzyknął z uśmiechem po czym opuścił jego pokój. Zszedł do kuchni, mierzwiąc niedbale swoje włosy odpowiedział z niezwykłym entuzjazmem
-Ej chłopaki, myślę, że Zayn poznał kogoś, nigdy się tak nie zachowywał, dziś jest wyjątkowo spokojny a i nie wyrzucił mnie z pokoju jak zazwyczaj robi- loczek wydukał to jednym tchem
-Harry, Harry zdaje ci się pewnie tak samo, jak wtedy co obudziłeś cały dom drząc się wniebogłosy, że Katy Perry stoi pod naszym domem- blondyn zaśmiał się przygryzając kawałek chleba
-Przestań, to było co innego, ona naprawdę tam stała- próbował się usprawiedliwiać, ale to nie podziałało
-Tak, tak wiemy- przerwał mu Liam
Nagle w kuchni zrobiło się niezwykle cicho, po schodach zszedł Zayn. Miał na sobie spodnie i koszulę, która była niedbale zapięta, jednak po chwili brunet się skapnął bo ją rozpiął i chciał uporządkowac jak ma być, lecz jego czynność przerwał Louise kładąc rękę na jego ramieniu
-Zayn, proszę cię przestań, nie musisz nam tutaj odrazu robić toples- zaśmiał się Louise a za nim wszyscy chłopcy. Jednak dla Nialla, było to za wiele, nie dojże, że ubrudził się po całej twarzy, to w dodatku spadł z krzesła,  na co Liam był zmuszony pomóc mu w wstawaniu. Jedynym co się nie śmiał był Zayn, lecz to nie trwało długi. Po chwili na jego buzi pojawił się lekki uśmiech
-O jeju od 3 miesięcy widzę jak się śmiejesz- krzyknął usatysfakcjonowany Liam - kto jest tego dokonaniem?
-Nie wiem o co wam chodzi-odpowiedział zestresowany Zayn robiąc sobie posiłek, a dokładnie zabrał z paczki pączka i nalał mleko do szklanki, co nie było dużego rodzaju wyczynem.
-Ale my juz wszystko wiemy, widzieliśmy cię wczoraj- podpuszczał go Harry
-Tak? Ale gdzie?Nie byłem tam długo- zaczął się tłumaczyć, zmieszany.
-A bingo i tutaj cię mamy !-krzyknęli zadowoleni - jak ma na imię?
-Sophie, my jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Tak, tak wiemy jedna i ta sam śpiewka
Zayn odwrócił się napięcie, był bardzo wkurzony- i po co ja im mówiłem.- zaczął karcić samego siebie. Nie mógł skupić się nawet na podstawowych czynnościach, jego myśli w pełni były poświęcone Sophie, zadawał sobie każdego dnia pytania, na które nie znał odpowiedzi. Musiał się dowiedzieć, za bardzo była ważna dla niego, by tak to pozostawić, nie mówił tak o każdym ale teraz mógł śmiało stwierdzić, że była jego przyjaciółką, jednak ta przyjaźń była inna, oni rozumieli się bez słów. Czasem zwykły spacer a nawet siedzenie przed telewizorem, zwykłe, codzienne spojrzenie było wszystkim. Jeden gest i wszystko było jasne. Chłopak nie mógł się doczekać spotkania z nią. Szybko zawiązał swoje białe trampki, rzucił przyjaciołom krótkie ''wychodzę'' po czym znalazł się na tłocznej ulicy. Szedł równym krokiem z niezwykłym spokojem. Przeczesał palcami włosy, włożył ręce do kieszeni a na uszy ubrał słuchawki z których wydobywała się jego ulubiona muzyka. Tak wczuł się w słowa i melodię, że nawet nie wiedział kiedy dotarł na miejsce - duży, biały dom o krwisto czerwonym dachu i dużych, przejrzystych oknach. Zwinnie wdrapał się po schodach zdejmując jednocześnie słuchawki, starannie chowając je do kieszeni. Nacisnął na dzwonek z którego cały dom wypełniła spokojna melodia. Usłyszał trzask w zamku i już po chwili stanęła przed nim kobieta o jasnych włosach i wesołym usposobieniu. Ubrana w spódniczkę i na szyi z niedbale zawiązaną apaszką. Popatrzyła na chłopaka z pewnego rodzaju niepokojem i zdziwieniem
-W czym mogę służyć?-zapytała opierając się o framugę
-Dzień dobry, czy zastałem Sophie?-zapytał z nadzieją w głosie nerwowo poprawiając włosy
-Sophie nie ma, wyszła jakieś 20 minut temu
-Aha,a mógłbym wiedzieć gdzie?
Po kobiecie można było zauważyć, że przygląda mu się, jest nieufna. Długo ociągała się z odpowiedzią, jednak chłopak ją wyprzedził
-Jestem jej dobrym kolegą, chciałbym się z nią zobaczyć- miał tylko nadzieję, że przekonał kobietę
-A więc poszła na cmentarz, dziś jest rocznica śmierci jej babci- kobieta odpowiedziała wzrok wbijając w ciemno -brązowy próg drzwi
-a więc bardzo dziękuje i miłego dnia!
Zayn szybko zbiegł po schodach i ruszył w kierunku cmentarza. Był zdezorientowany, nie mówiła nic o babci, zresztą nic praktycznie o niej nie wiedział, wiedział tylko to co powinien jej zdaniem jak narazie.
***
Ból- z nim nie rozstawałam się ani na krok, niekiedy był tak duży że nie mogłam oddychać. Był tak jak sprytny mechanizm. Duszę się, instynktownie ratuję, po czym na chwilę zapominam o bólu, stale bojąc się nawrotu tego bezdechu.

W szeregu pomników wreszcie dostrzegła ten jedyny. Powolnym i niepewnym krokiem podeszła ku wyznaczonemu celu. Zawsze to samo uczucie, niepewność, nie zrozumienie, żal i nadzieja, że może to tylko zły sen, który zniknie jak się obudzimy. Popatrzyła wokoło, ta sama monotonia, ptaki na drzewach wesoło śpiewające, kilkaset pomników - osoby zabrane przez czas i wydane próbie zapomnienia. Niektóre miały po kilka lat, życie jest okrutne- pomyślała usiadając na ławeczce. Jadnak szybko wstała zabrała kwiat, pocałowała go i dała na wierzch pomnika, następnie zapaliła znicz i posadziła go obok kwiatu.
-witaj babciu, hmm to już dwa lata odkąd mnie opuściłaś- uroniła jedną łzę- powiedz mi dlaczego wszystko musi być tak skomplikowane i bezsensowne, na pewno niejeden teraz mnie skarci ale ja sądzę, że życie nie jest niezwykłe, jest po prostu próbą, którą musi przejść każdy z nas, a śmierć?-uśmiechnęła się- jest tylko zniszczeniem szyby, przez którą patrzymy na świat. Czemu mnie opuściłaś, pamiętasz, jak byłam mała mówiłaś mi że zawsze będziesz przy mnie, pamiętasz, a teraz co?- zaczęła płakać coraz bardziej kurczowo trzymając w dłoni, małe urządzenie- jej słabość i rozpacz. Nachalnym ruchem zrobiła pierwszą kreskę. Krew sączyła się po ziemi, wsiąkając w nią.- Widzisz, taka jestem, taka jestem silna i niezawodna- podniosła rękę zalaną krwią ku górze. Poczuła szelest za sobą, szybko naciągła rękaw  chowając do kieszonki brzytwę i mocno w drugiej trzymając aniołka porcelanowego. Wpatrzyła się w roześmiane zdjęcie babci na pomniku. Z rozmyślań wyrwał ją męski głos
-Sophie?
Na wyraz swojego imienia odwróciła głowę, zauważyła chłopaka w letniej koszuli i ciemnych spodniach. Podszedł do niej, mocno ja przytulił. Nie protestowała wtuliła się bardzo mocno w jego ramiona, czując tym samym ten sam nieziemski zapach co zawsze, wreszcie poczuła się bezpiecznie. Chłopak popatrzył po chwili na nią swoimi czekoladowymi oczami, ścierając łzę z twarzy.
-Już dobrze, nie płacz
-A jak ty mnie tu...-nie dokończyła
-Cii, a czy to ważne? jestem tutaj Sophie, będę zawsze- uśmiechnął się. Siedzieli tak przez chwilę, gdy on pierwszy się odezwał: - to jest twoja babcia?- wzrok miał wbity w pomnik
-Tak, moja kochana babcia, jedyna osoba, która mnie rozumiała i którą ja obchodziłam swoją osobą
W chłopaku aż się zagotowało, miał ochotę krzyknąć, mnie też obchodzisz, przecież jesteśmy przyjaciółmi, ale się powstrzymał, nie chciał wyjść na idiotę. Otworzyła się przed nim, na co on nie liczył, odpowiedziała mu o całej swojej młodości, o babci, rodzicach. Jednak nie dowiedział się co ją tak prześladowało, ale po chwili zrozumiał, że nie może naciskać, że po prostu musi dać jej czas. 
W końcu pierwszy raz mógł mieć ją tak blisko siebie, dała się mu przytulić, pogładzić jej długie, brązowe włosy, dla niego było to coś niesamowitego, zapominał o wszystkich problemach. Czuł nieopisaną ulgę, miał poczucie bezpieczeństwa, nie musiał ważyć ani mierzyć słów, lecz próbował wylewać je wszystkie, bo wiedział, że ona je przyjmie i zachowa.
-Zayn?
-Tak Sophie?
-Dziękuje ci za to, że przyszedłeś i zmarnowałeś całe popołudnie tylko dlatego by posiedzieć w tym ważnym dniu dla mnie, od dwóch lat tak się nie czułam, bardzo dziękuję - odpowiedziała oplatając rękoma nogi.
-Sophie, na mnie zawsze możesz liczyć, jestem twoim przyjacielem
Wzdrygnęła na to ostatnie słowo '' przyjaciel'' nie słyszała i nie rozumiała tego od kilku lat. Uśmiechnęła się, w myślach powtarzając '' tak, przyjacielem'' . 


                                                                   ****

Dziękuję Wam ogromnie za wszystkie miłe komentarze, Wy to potraficie zmotywować człowieka :D. Wedle obiecań dodaję piatkę ;D a oceńcie sami :) i jednocześnie proszę o dalsze komentowanie.;)więc minimum 5  :):) Jest to dla mnie baaaardzo ważne a i przepraszam za wszystkie błędy ;D

Kocham Was i pozdrawiam <3 Do następnej ;D
xstupid-love.blogspot.com/

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Cztery.

Nagle zadzwonił budzik, spokojna muzyka wypełniła cały pokój. Sophie niechętnie ''po omacku'' wyszukała urządzenia,który niemiłosiernie przerywał jej wypoczynek. Zza framugi drzwi wyjrzała jasna głowa kobiety:
-Sophie, wstawaj już, bo się spóźnisz do szkoły !-zawołała radośnie krzątając się pomieszkaniu w celu przygotowania śniadania dziewczynie.
Do Sophie powoli dochodziła myśl, że dziś znów musi się zmierzyć ze szarą rzeczywistością. Byleby dotrzeć  do końca dnia, potem jakoś pójdzie. Niechętnie wstała z łóżka, zrobiła poranną toaletę, zarzuciła na siebie jasne jeansy i lekką bluzkę. Zawiesiła torbę na jedno ramię, kierowała się w stronę wyjścia, gdy głos z pokoju ją zatrzymał.
-Sophie, nic nie zjesz?Przygotowałam Ci płatki z mlekiem, nie zajmie ci to długo chodź.
Brunetka skierowała się w stronę kuchni, usiadła na sofie, a do rąk zabrała miseczkę wypełnioną płatkami kukurydzianymi. Przedłużała chwilę jedzenia, by jak najdłużej zostać tutaj- w domu, bezpieczna z dala od szkoły, o której wszyscy mówili, że jest najlepszą na całym terenie Londynu, bo przecież tam się nic nie działo, wszyscy byli życzliwi i wyrozumiali. Osoby, które to mówiły nawet nie wiedziały jak bardzo się myliły. Sophie nikomu nie powiedziała o własnych problemach, jej ciało było jednym, wielkim niemym krzykiem, którego nikt nie słyszał. Jednak czuła gdzieś w głębi siebie, że ów nieznajomy chłopak, który był u niej wczoraj, którego znała od zaledwie kilku dni rozumie ją i w pewien sposób ratuje od niechęci życia a przede wszystkim od samej siebie.
Spojrzała na kalendarz zawieszony na jasno-niebieskiej ścianie. 14 kwietnia. Myśli przeszyły całe jej ciało dając tym samym dreszcze na całym ciele. Bo to właśnie jutro mija druga rocznica całkowitej pustki, to już dwa lata jest sama bez nikogo, bez jedynej osoby, która ją rozumiała i wspierała-swojej babci, którą kochała najbardziej na świecie, bo to właśnie ona była obecna gdy dorastała, przeżywała swoje pierwsze zawody miłosne, pierwsze problemy, które dla niej wydawały się być ważne ponad wszystko. Głos jej babci i zawsze troskliwe rady były wszystkim. Podkuliła nogi, wzrok wbijając w brązowy dywan. Po policzku spłynęła jedna, samotna łza, którą momentalnie otarła, nie chciała by ktokolwiek ją zauważył. Z rozmyślań wyciągła ją niania, która zawołała:
-Sophie, idź już bo się spóźnisz
Ona właśnie tego chciała- ucieczki, bo wkońcu jej życie było ciągłą ucieczką !

***
Zayn niechętnie wygramolił się z kanapy. Zaścielił swojej łóżko, po czym udał się do łazienki. Dłuższy czas ze spuszczoną głową stał oparty o umywalkę, z której daremnie czerpała się woda. Jego myśli były pochłonięte wczorajszym dniem. W całości myślał o tajemniczej dziewczynie, która skrywała jakąś tajemnicę, której nie ujawniła mu, po prostu nie ufała mu na tyle by opowiedzieć o sobie. Jednak on poprzysiągł sobie, że nie zostawi jej tak, choćby świat się miał zawalać on pomoże jej wydostać się z tego.
Ocknął się, przemył twarz wodą, ułożył włosy. Wrócił do pokoju, założył na siebie spodnie i bluzę z kapturem, po czym niechętnie zszedł do kuchni, gdzie czekało na niego śniadanie.
-O witaj śpiąca królewno!- żartobliwie dzień rozpoczął Lou
Zayn roześmiał się tylko, zasiadając obok Harrego i Liama. Zabrał do rąk telefon i począł się nim bawić- jednak to był tylko pretekst tak naprawdę sprawdzał połączenie, czy czasem Ona nie próbowała do niego dzwonić, usprawiedliwić się, wyjaśnić wszystko.
-Znów do niej dzwoniłeś! Zayn proszę cię..- brunet nie dokończył, przerwał mu głos Zayna
-Dajcie mi wszyscy wreszcie święty spokój, ona przynajmniej mnie rozumiała, wspierała a wy co?
-Proszę cię nie rozśmieszaj nas, jesteś dla nas jak brat, wiesz dobrze, że dla ciebie skoczylibyśmy nawet do ognia.. a Ona, przepraszam za to co powiem, ale ewidentnie miała cię głęboko w dupie, ty tego nie widziałeś, ale chciała się po prostu wybić, wybić na twojej sławie, byleby zaistnieć i być na czołówkach gazet
-Nie chcę tego dalej słuchać !- Brunet rozzłościł się. Zmienił szybko temat, powstrzymując złość palącą jego policzki i jego samego- Kupić coś  w sklepie
-Tak, sok i chleb jak idziesz- zawołał blondyn, nieświadomy tego co właśnie się wydarzyło w kuchni.
Zayn szybko zbiegł po schodach, założył kaptur na głowę. Wzrok wbijając przed siebie. Na podwórku było ponuro, typowa londyńska pogoda, jednak jemu to nie przeszkadzało, nie zważał na nic ani na nikogo.
Nie wiedział dlaczego, ale pragnął teraz czyjejś bliskości, chciał się wyżalić i porozmawiać. Jego myśli przeszyła osoba Sophie. -ahh to głupie- pomyślał odganiając całą stertę rozmyślań.
-A może oni maja rację, może czas zapomnieć, może rzeczywiście ona mnie tylko wykorzystywała, ale nie-pokręcił głową mając nadzieje, ze to co wypowiedział ulotni się- na pewno nie, przecież mówiła kocham cię, na zawsze razem. Kurczowo ścisnął medalik w kształcie serduszka, które zawsze trzymał przy sobie, nie rozstawał się z tym ani na krok. Zayn musisz się wziąść w garść- powiedział sam do siebie otrzepując ręce i pewnym krokiem udając się w stronę sklepu.

***
Szła wąskim korytarzykiem mijając po kolei bryły ludzkich ciał. Nie chciała być po raz kolejny zauważona.
Jak zawsze zajęła ostatnią ławkę, wpatrując się w życie poza murami budynku. Otworzyła zeszyt i ślamazarnymi ruchami pisała temat i notatki dyktowane przez tęgiego mężczyznę, Przygarbiła się do granic możliwości mając nadzieję, że i tym razem się jej uda. Nikt nie zauważy jej a ona jak zawsze spokojnymi rucham oddali się. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nauczyciel geografii Evans, nie powiedział, palcem wskazując w jej kierunku.:
-Panno Collen, proszę iść wymoczyć gąbkę.
Sophie odetchnęła z ulgą, - to tylko gąbka, pójdziesz do łazienki wymoczysz ją, wrócisz, a potem już przeżyjesz-pomyślała.
Posłusznie podeszła do tablicy, ręką sięgła po przedmiot i wyszła z klasy trzaskając lekko za sobą drzwiami. Skierowała się do łazienki. Już po chwili stała przed ogromnym lustrem,całe swoje ręce i gąbkę mocząc w wodzie, która obficie kapała z kranu. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jakby bała się że ktoś ją zobaczy. Wszystko było tak jak zawsze. Sterty ubikacji, z których co druga była poszarpana a na drzwiach widniały przeróżne napisy, często były to jakieś wyznania miłości, serduszko, czasem niemiłe słowa. 
Po skończonej czynności wskazanej przez nauczyciele, odłożyła gabkę. Spojrzała w lustro odgarniając kosmki włosów opadające na jej twarz. Naciągła rękaw od koszulki, by nikt nie zauważył jej słabości i wyzwolenia. Zabrała przedmiot z okna, po czym udała się w stronę klasy
-Jeszcze kilka kroków i koniec- powiedziała z satysfakcją i dumą w głosie.
Jednak ktoś pociągnął ją za rękę i przysunął mocno do ściany. Jej całe ciało przeszył ogromny ból, a z dłoni wypadła gąbka, poczuła jak odbija się o kafelki podłogi.
-I co kochana Sophie, chcesz się zabawić, wiem, że było ci dobrze- obrzydliwy głos z kpiącym uśmiechem wyszeptał jej do ucha.
Nie musiała widzieć twarzy, wiedziała kto to był. I znów to samo uczucie, strach, gdy tylko to słyszała.
Chłopak przysunął się jeszcze bliżej. Jedną rękę położył na biodro dziewczyny, drugą kurczowo przytrzymał twarz kierując ją na siebie. W jej oczach można było zauważyć obrzydzenie, obrzydzenie, które potęgowało z każda minutą.
-Proszę cię zostaw mnie, bo zacznę krzyczeć- zdjęła wzrok z jego twarzy. Nie chciała widzieć, tych szarych tęczówek, patrzących na nią zawsze tak samo, zmarszczonego czoła i jasnych włosów opadających na twarz.
-Haha, nic mi nie możesz zrobić, pamiętaj o tym- wycedził przez zęby rozluźniając tym samym uścisk. Zdążyła się wyswobodzić, nie patrząc wstecz wparowała do klasy. Jednak nauczyciel z pretensjami zapytał
-Gdzie się panna tak długo podziewała, następnym razem poślę inną osobę.
Sophie nie protestowała, oddała w dłonie Pana Evansa gąbkę, po czym usiadła w ławce. Głowę skryła do rękawa roniąc łzę. 
Nareszcie dzwonek !. Wyszła jako pierwsza z klasy. Ze łzami w oczach wybiegła ze szkoły. Nie poszła na dwie ostatnie lekcje, nie była w stanie. Biegła w nieznanym jej kierunku.Nie widziała nic, cale jej oczy były spowite mgłą z powodu płaczu. Poczuła jak obija się o kogoś:
-Przepraszam bardzo!- zdążyła powiedzieć, próbowała uciekać, jednak ten ktoś złapał ja za nadgarstek. Bała się niesamowicie.
-Sophie co ci się stało?-zapytał znajomy głos
-Nic !-Dziewczyna przetarła oczy, rozpoznając chłopaka, nie zważając na niego uklękła, obok grubego drzewa, podciągając nogi pod brodę. Zaczęła straszliwie płakać, nie przejmowała się co ów chłopak o niej pomyśli. W tej chwili dla niej nie było to istotne. Jednak ku jej zdziwieniu brunet podszedł do niej i mocno ją przytulił. Zdążyła tylko poczuć nieziemska woń jego perfum i bicie serca.Nawet nie wie jak i dlaczego wtuliła się w jego bluzę, potrzebowała tego, potrzebowała w tej chwili wyrozumiałości, osoby, która nie będzie pytać po co i dlaczego, tylko osoby, która ją przytuli i pomilczy razem z nią.
-Sophie, wejdę tylko po zakupy do tego sklepu- palcem wskazał na malutki sklepik po drugiej stronie ulicy- i  zaraz wracam, a więc błagam cię nie oddalaj się-  jego głos brzmiał  niezwykle troskliwie i z przejęciem. 
Ona potaknęła tylko głową, nie miała już siły uciekać. Patrzyła już ze spokojem na oddalającą i znikającą za drzwiami sklepiku postać chłopaka. Już za chwilę spostrzegła znajomą sylwetkę z siatkami w ręku. Szybko do niej podbiegł pomagając tym samym wstać z ziemi
-Dziękuję, że poczekałaś, chodź odprowadzę cię do domu- odpowiedział cały czas pilnie się jej przyglądając
Szli razem w milczeniu mijając te same obiekty, ludzi, drzewa, zwierzęta, całą przyrodę. W mgnieniu oka znaleźli się pod jej drzwiami. Zaprosiła go do środka. Usiedli razem na kanapie, po długiej chwili milczenia Zayn postanowił ją przerwać:
-Sophie dlaczego ty, dlaczego płakałaś?-zapytał jednym tchem
-A w szkole mi źle poszło-myślała, że skłamała bardzo wiarygodnie, jednak myliła się, brunet wyczuł w jej głosie niepewność.
-Nie kłam proszę, powiedz co się dzieje?
-Zayn błagam cię, jeszcze nie teraz nie jestem gotowa- odpowiedziała głowę zanurzając w rękawie. Jeden szloch wypełnił całe pomieszczenie. Chłopak przybliżył się do niej, jednak po chwili wycofał się, wiedział, że ona się czegoś boi widział to ilekroć przyglądał się jej.
-Dlaczego jesteś taka nieufna, pamiętaj mi zawsze możesz zaufać, ja cię nie skrzywdzę, pragnę jednego, żebyś mi zaufała. 
Sophie nic nie odpowiedziała, wzrok wbijając w chłopaka. Nagle spostrzegła, że czymś się bawi. Przetarła oczy
-Co tam masz?- zapytała wskazując na medalik w ręku
-wisiorek, dostałem to od bardzo bliskiej mi osoby
-Od dziewczyny.-rzekła z melancholią w głosie
-Tak, od dziewczyny
-To dlaczego mówisz to ze smutkiem, widać, że bardzo ją kochasz
-Opowiem ci kiedyś, ale jeszcze nie teraz- uśmiechnął się, jednak momentalnie odwrócił głowę w druga stronę.Nie chciał by wyczytała  z jego wyrazu twarzy co czuł. Energicznie schował w głąb kieszeni medalik.
-Czemu jesteś taki zdenerwowany i smutny?-zapytała po chwili nie odrywając wzroku z rogu fotela
-eee, nie zdaje ci się- skłamał.
Jednak Sophie przeniosła wzrok na niego, marszcząc tym samym czoło.
-Długo tutaj mieszkasz?-zapytał zmieniając temat
-Właściwie to od zawsze,a ty?
Zayn przekręcił brwiami, opowiadając jej całą historię swojej rodziny i One Direction. Sophie chłonęła jego każde słowo, kurczowo trzymając się przepasanych rękoma kolan.
Rozmawiali bardzo długo, poznając tym samym siebie na wylot. Nawet nie wiedzieli jak i kiedy, ale coraz usilniej stawali się przyjaciółmi, przyjaciółmi, którzy nie potrzebowali słów by się rozumieć.
-Zayn
-Tak Sophie
-Mam prośbę, posiedzisz przy mnie jeszcze trochę, boję się, nie zostawiaj mnie tutaj samej- powiedziała zaspanym głosem Sophie
-Dobrze zostanę tak długo jak będzie trzeba, nie opuszczę cię, nigdy ! - a teraz śpij już !
Zayn pogładził dziewczynę po czole, przez dłuższy czas wpatrywał się w jej spokojną twarz. Nie mógł jednak zrozumieć jednego, dlaczego dziś płakała, dlaczego jest taka zdruzgotana, dlaczego kryje w sobie jakąś tajemnicę. Te pytania pozostawały bez odpowiedzi. Nagle zauważył jej rękę, która bezwładnie wisiała z kanapy. Delikatnie ją podniósł i pogładził. Miała bardzo delikatną skórę. Jednak jego wzrok przykuł podwinięty rękaw bluzki. Podsunął go bliżej, zauważył to czego nie powinien, coś co ona stale ukrywała. Jej słabość-jej jak dotąd jednego przyjaciel- żyletkę i blizny po niej, które pozostaną do końca życia.
Delikatnie pogładził rany, czuł nierówne miejsca pod opuszkiem palca. Podniósł rękę do góry i delikatnie ją ucałował . Nie wiedział dlaczego to robi, z tą chwilę zaczął się bać o nią coraz bardziej. Nie chciał  by ktokolwiek ją skrzywdził. Czuł się za nią odpowiedzialny, a co najwazniejsze rodziło się gdzieś w jego środku chęć pomocy, ale też strach, że mógłby ją stracić, czego bardzo nie chciał.


                                                              ****
Kolejny rozdział. Mam przeczucie, że totalnie schrzaniłam koniec tego...
Proszę Was o wyrażenie swojej opinii, jest to dla mnie bardzo ważne. Następny rozdział wstawię dopiero wtedy jak będzie co najmniej 5 komentarzy, bo muszę mieć pewność że Wam się podoba :)Ale dziękuję też za komentarze pod ostatnimi notkami, to bardzo miłe, motywujecie mnie za co Wam naprawdę dziękuje :*  ;D
Pozdrawiam i do następnego :D <3 ;**



http://xstupid-love.blogspot.com/


Aha i nudziło mi sie ostatnio, wybrałam piosenkę przewodnią, dlaczego? Spodobały mi się słowa, uznałam że bardzo pasują do tego. (Mozecie ją zobaczyć w prawym roku u góry :)) Ale jeśli mielibyście lepsze propozycje co do piosenki to piszcie w komentarzu ;D

czwartek, 5 kwietnia 2012

Trzy.

-Jak jest z tobą Niall, słyszałem że w sprawach osobistych, bardzo dobrze ci się układa?- prezenter programu the show spojrzał na siedzącego blondyna. Chłopak słysząc pytanie uśmiechnął się tylko tajemniczo.
-Narazie wolę nie zapeszać, ale wszystko idzie w dobrym kierunku- uśmiechnął się pokazując tym samym całe swojej uzębienie opasane błyszczącym aparatem.
-Jednak tego samego nie możemy powiedzieć o tobie- mężczyzna spojrzał spod swoich okularów, na chłopaka wbitego głęboko w kanapę przysłuchującego się rozmowie.- Widzieliśmy niedawno twoją wybrankę i muszę z przykrością przyznać, że nie należy do panienek, które lubią nudę- ciągnął dalej, nie widząc tego jak jego słowa ranią chłopaka. - No więc jak to jest z tobą, czy jesteś jedyny w życiu swojej dziewczyny, jesteście jeszcze razem.
Zayn poczuł straszny ból od środka, chciał wybuchnąć i rzucić się z pięściami na prezentera, jednak po chwili emocje w nim zgasły, odpowiedział niezwykle opanowanym głosem:
-A czy twoja żona wie co robisz po pracy?- odezwał się z drwiącym uśmiechem mając nadzieję, że go skutecznie zgasił. Miał rację. Prowadzący zaczerwienił się, spojrzał nieprzyjaznym wzrokiem i przeszedł do następnego pytania.Chłopak nie mógł wytrzymać, czas dłużył mu się niemiłosiernie, co chwila spoglądał na zegarek, 5 minut, 10 minut, 30 minut. Wreszcie nadeszła upragniona godzina: 15:00
-To wszystko na dziś, wystąpili dla Was zespół One Direction, a teraz chłopaki mamy nadzieję, że nam coś zaśpiewacie- mężczyzna wstał z fotelu, odłożył kartkę z pytaniami i czekał na odpowiedź chłopaków.
-Oczywiście, że zaśpiewamy, dla naszych fanów wszystko- odpowiedział Louise zeskakując z kanapy i ustawiając się obok mężczyzny w zielonej marynarce.
Po chwili cała piątka chłopaków znalazła się na parkiecie, dało się słyszeć wydobywające się z głośników melodię do piosenki What makes you beatifull.
-Byliście świetni, chcecie powiedzieć coś na koniec do swoich fanów, macie ostatnie minuty?- zastrzegł prowadzący
-Tak, jesteście niesamowici, wspierajcie nas tak dalej, bo to dzięki Wam doszliśmy tak daleko!- dało się słyszeć krzyk Liama.
-I chcę jeszcze raz powiedzieć kocham marchewki, ale lamborghini, ubóstwiam-zastrzegł śmiesznym głosem Louise puszczając tym samym oczko.
Chłopaki pomachali do widowni i kamer, po czym z uśmiechem zeszli ze sceny za kulisy, z dala dało się jeszcze dosłyszeć głosy prezentera.
-To dziś na wszystko, zapraszamy za tydzień, a wtedy wywiad z jedyna i niepowtarzalną Katy Perry.
-Cięcie, mamy to, byliście wszyscy świetni!- donośnym głosem zawołał scenarzysta.
-Wreszcie skończyliśmy, nie wiem jak wy, ale ja jestem bardzo głodny, chodźmy na pizze.- zaproponował blondyn krzątając się wkoło przyjaciół szukając części swojej garderoby.
-O to jest świetny pomysł, chodźmy!-zawołał uśmiechnięty Harry
-Oki, to widzimy się za 5 minut przed budynkiem
Wszyscy rozeszli się w swoje strony, aby się przygotować do opuszczenia programu. Zayn dłuższy czas wpatrywał się w ogromny, świecący się napis '' the show'', po czym niechętnie wszedł do garderoby, zarzucił na siebie granatową kurtkę. Spojrzał w lustro, poprawił włosy opadające na jego znudzoną twarz. nie miał ochoty na nic, a słowa wypowiedziane dziś przed kamerą wstrząsnęły nim, jak mógł tak powiedzieć, to jest moje życie, nie powinien się w nie mieszać,a co jeśli wszystko się wyda, czemu wszystko musi być tak skomplikowane?- cały czas zadawał sobie w myślach jedno i to samo pytanie. Przez jedne 10 minut programu zapomniał o wszystkim, ale niestety nieskutecznie. Teraz wiedział, że rany nigdy się nie zabliźnią zawsze będą rozdrapywane.
Przysiadł na ławce przed dużym, białym budynkiem, gdzie nagrywali nieszczęsny program. Twarz miał schowaną w dłoniach, usilnie dał się ponieść przemyśleniom, z których wyrwała go Danielle czekająca na Liama.
-O Zayn, jak tam na planie, wszystko dobrze?- dziewczyna zapytała chłopaka przysiadając się obok niego.
-Jak zawsze! - zbył ją jedną krotką odpowiedzią, tym samym odwracając głowę w drugą stronę, jakby chciał w ten sposób dać do myślenia, że nie ma ochoty na żadne pogawędki.
Dziewczyna jednak zrozumiała aluzję głośno westchnęła wstając i mocno przytulając się w biel bluzy swojego ukochanego, który wreszcie się zjawił. Zayn nigdy nie lubił patrzeć na Eleonore i Louise czy Danielle i Liama, w pewnym znaczeniu zazdrościł im, że moga ze sobą rozmawiać, że przede wszystkim mają siebie.
Przyjechali do niedużej pizzerii.
-Chodźcie, zajmiemy jakiś stolik- zawołała z uśmiechem na twarzy Eleonore
-Zayn, czemu nie idziesz?- zapytał loczek
-wiecie, nie obraźcie się, ale źle się czuję, pójdę się przejść- zakomunikował przystając koło pobliskiego drzewa, które rosło obok pizzerii.
-Napewno, a nic ci nie jest?- dopytywał się z troską w głosie blondyn, jakby całkowicie zapominając o głodzie
-Nie, nic mi nie jest, nie przejmujcie się.
Odwrócił się, machnął przyjaciołom na pożegnanie, po czym ślamazarnym krokiem zaczął się oddalać od miejsca gdzie przyjechali, wzrok cały czas miał wbity w jeden punkt, a jego uszach, wciąż ten sam, bolesny głos :
               - znasz przecież zasady tej gry.
               Kto pierwszy powie "kocham", przegrywa.


***

-Sophie, musisz coś zjesz, bo niedługo będziesz chudsza niż swój własny cień- mówiła kobieta pochylona nad brunetką patrząc jej w talerz, wciąż powtarzając jedno i to samo.
Dziewczyna głośno westchnęła, biorąc duży kęs pierogów z truskawkami. Zauważyła w oczach kobiety niezwykłą radość.
-Widzisz, to nie takie trudne.
Brunetka uśmiechnęła się, ale zaraz potem wzrok wbiła w biel talerza, na którym widniały czerwone ślady od wylanych truskawek. Po skończonym posiłku posłusznie zaniosła talerz do umycia. Polała je ciemno zielonym płynem, zabrała do rąk gąbkę i już po chwili z talerza, który był cały brudny nie było ani śladu. Jej matka nigdy nie pozwalała jej tego robić tłumacząc tym, że od tego ma się ludzi, ale jej było żal Sary, która ciężko pracowała, Sophie chciała ją trochę odciążyć. Lubiła patrzeć, gdy na jej skupionej, ale jakże pełnej dobroci twarzy pojawia się lekki uśmiech, to właśnie tego uczyła ją babcia, pomocy. Jednak z jednym nie mogła się z nikim z godzić, z tym, że czas potrafi strawić wszystkie urazy, w to nigdy nie uwierzyła. Wytarła ręce w ciemna ściereczkę leżącą obok pieca, pomieszczenie wypełnił miły głos kobiety
-Sophie, kochanie- zwróciła uwagę, na to ostatnie słowo '' kochanie '' zrobiło jej się bardzo miło, nigdy tego nie słyszała, ostatni raz dwa lata temu, dokładnie tyle ile jej babcia nie żyje ona tylko tak do niej mówiła - mam wielką prośbę, mam kilka załatwień, problemy prywatne, mogłabym dziś wziąć wolne? - zapytała
-Tak, niech pani idzie, ja sobie poradzę, wkońcu mam już 18 lat- Sophie uściskała rękę Sary śląc tym samym radosny uśmiech, który był tylko pozorny. Nienawidziła samotności, jednak z czasem zdążyła się do niej przyzwyczaić, to ona stała się jej niekończącym sąsiadem.
I już po chwili siedziała sama w kuchni bębniąc w stolik opuszkami palców.Ręką podpierała głowę. Kosmki włosów opadające na stolik tworzyły śmieszne kształty, jednak po chwili podniosła się zahaczając ręką o blat stołu. Jej całe ciało przeszył ból- po wczorajszych, świeżych bliznach, które teraz niestety znów dały po sobie znać. Ciemno czerwona ciecz przesączyła się po ciele dziewczyny. Ona szybko otarła je ręką, zabrała wilgotną szmatkę i przyłożyła do miejsca cięć. I już po chwili wszystko zakrzepło, aż do następnego razu.

 ***

Chwiejną ręką sięgnął do kieszeni kurtki po swojego Blackberry. Zgasił papieros podeszwą buta. Chwiejnym ruchem w spisie treści znalazł jej numer, bardzo długo się wahał. Bardzo potrzebował w tym momencie rozmowy z osobą, która znaczyła dla niebo bardzo wiele. Nazwa przy której postawił serduszko i minkę znaczyła tyle samo co 3 miesiące temu, gdy próbował dodzwonić się do niej wieczorami, nagrywając się na poczte głosową, tylko po to, by powiedzieć ''dobranoc kochanie''. wreszcie, odważył się, nacisnął zieloną słuchawkę. Telefon przyłożył do ucha. Głuche sygnały rozbrzmiewały w słuchawce. Nagle usłyszał ciche, ale jakże przyjazne dla niego ''słucham?'' Z każdym razem działało tak samo- jak miód, który potrafił osłodzić wszystko. Zdobył się na odwagę, nabrał głęboko powietrze do płuc:
-Co u ciebie słychać, dawno się nie widzieliśmy- odpowiedział niemalże jednym tchem
-Zayn, wiesz, że to nie ma sensu..
-Ale, może moglibyśmy porozmawiać, proszę cię, dużo dla mnie znaczysz...- nagle usłyszał w słuchawce głośną muzykę, czyjeś śmiechy, wytężył słuch, jego bębenki wyczuły coś, co spowodowało strach  w jego oczach- męski głos, który z nią ewidentnie rozmawiał.
-Przepraszam cię, ale nie mam czasu, a poza tym myślę, że wszystko sobie wytłumaczyliśmy,żegnaj.
-Elizabeth Czekaj, nie!!- krzyknął do słuchawki, ale na próżno. Wyświetlacz poinformował go o zakończonym połączeniu a głośnik w słuchawce wypełnił się pustymi sygnałami.
Usiadł na krawężniku, spuścił głowę kurczowo trzymając w dłoni telefon. Poczuł jak łza spływa mu po policzku, energicznie wstał, szybko ją otarł, jakby chciał by nikt go nie zauważył. Ruszył przed siebie. szedł szybkim krokiem, rozmowa z nią odbijała się w myślach. Nawet  nie wie jak doszedł do domu poznanej dziewczyny. Stanął przed jej furtką. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Napewno nie mógł wrócić do domu, do przyjaciół, nie chciał kolejnej spowiedzi, bo niby co im powiedziałby, że po raz setny do niej dzwonił, by umówiła się z nim, porozmawiała, dała kolejną szansę?
Rozstrzęsioną dłonia przekręcił metalową korbkę. Znalazł się na posesji brunetki, wszedł po schodach, podniósł rękę ku górze, zawahał się. Jednak po chwili namysłu zrobił to, zapukał do niej. Usłyszał tupanie stópek po podłodze i za chwilę drzwi się otworzyły a w niewielkiej szparze dostrzegł brązowe oczy dziewczyny, które były takie jak on zapamiętał- pełne blasku.
-Zayn, co ty tutaj robisz?-zapytała szeroko rozwartymi ślepiami
-Sophie, mówiłem że coś wymyślę- uśmiechnął się - Mogę wejść
Dziewczyna wzdrygnęła, przestraszyła się, drzwi, które wcześniej otwarła teraz zmieniły swoją szerokość do minimalnej. Chłopak to zauwarzył, wiedział czego się boi
-Nie bój się, nie skrzywdzę cię
-A jaką mogę mieć pewność?- zapytała,  nie spuszczając z bruneta wzroku
-Mógłbym to zrobić dawno temu, przecież już nieraz się widywaliśmy i nic ci nie zrobiłem, zaufaj mi- odpowiedział z troską w głosie.
Jednak Sophie miała ochotę zaśmiać mu się prosto w twarz. Zaufanie? a co to właściwie takiego? Nie znała tego słowa, to było dla niej jak zakazany owoc. Za bardzo kiedyś ufała, przez co teraz cierpi.
-Zaufać? a Czy świat nadaje się do zaufania?
-Przepraszam cię bardzo nie chciałem cię przestraszyć już sobie idę.
Chłopak ubrał kapuzę na głowę. Zrobił kilka kroków schodząc ze schodów. Jednak Sophie zrobiła ten sam gest co wtedy w parku, znów jakiś wewnętrzny głos był silniejszy od niej. Zrobiła coś o co siebie nie podejrzewała Zaufała mu. Krzyknęła z całych sił
-Zaczekaj !- chłopak natychmiastowo się obrócił- Jeśli chcesz zostań- odpowiedziała wpuszczając tym samym Zayna do mieszkania.
Po chwili siedzieli w kuchni.
-Co cię tu sprowadza?-zapytała bawiąc się rąbkiem od rękawa koszulki
-Właściwie to chciałem zobaczyć co u ciebie, a poza tym nie chciałem być sam- czuł jak policzki palą mu się, a wielki rumieniec oblewa jego buzię.
-Ja zawsze jestem sama, przyzwyczaisz się- uśmiechnęła się poprawiając tym samym włosy-czemu jesteś taki smutny?
Brunet wzruszył ramionami chowając tym samym twarz w dłoniach, nerwowo przyklepując włosy. Jednak Sophie nie dała za wygraną - Chcesz pogadać?
Pokręcił głową mówiąc- wiesz czego pragnę? Zapomnieć.
Sophie zmieniła temat, nie rozdrapywała jego ran, wiedziała jak to boli. Opasała kolana dłońmi opierając na nich głowę. Wpatrując się w nogę od krzesła zapytała
- Może oglądniemy jakiś film?
-W sumie to dobry pomysł.
Podeszła, usiadła obok niego, dotkła swoją zimną dłonią jego. Widać poczuł to, podnióśł swoje czekoladowe oczy na dziewczynę zastanawiając się jaki ruch zrobi, ona jednak z pełnym entuzjazmem zakomunikowała
-Przygotuję popcorn, a ty idź włącz telewizor.
Zayn posłusznie wstał od stolika, podszedł do TV i nastawiał kanał z jakimś filmem. Po chwili do salonu weszła Sophie z wielką michą popcornu i dwoma szklankami napoju. Usiedli obok siebie całkowicie dając się ponieść klasyce wyświetlanej na ekranie telewizora.Sophie uniosła pojemniczek ze sokiem robiąc tym samym łyk, nie zbaczając wzrokiem z ekranu,Zayn ukradkiem przyglądał się jej, było w niej coś co nie dawało mu spokoju, chciał wiedzieć o niej jak najwięcej. Teraz mógł spostrzec całe, niebanalne rysy jej twarzy, pełne policzki, na których był lekki róż podkreślający kości policzkowe, duże, brązowe oczy, chłonące obraz telewizora, długie, subtelne palce kurczowo trzymające szklankę.
Mrok przeszył cały pokój, na ekranie leciały już same końcowe napisy filmu, który oglądali. Miska z popcornu stała pusta, a szklanki, które potem przynieśli były już wypite.Była 2:15.
Zayn spojrzał na Sophie, zasnęła na jego ramieniu. wyglądała tak słodko. Jednak zauważył, że coś jest inaczej. Spostrzegł, że gdy śpi wyraz jej twarzy jest całkiem inny niż na codzień, beztrosku, radosny, uśmiechnięty, jakby niczego się nie bała. Ułożył ją na sofie i okrył kocem. Dłuższą chwilę przyglądał się jej. Spostrzegł, że ręka wystaję spod okrycia. Delikatnie zabrał ją, wsuwając pod koc. Wyglądała tak bezbronnie. Nachylił się nad jej zmęczonym, śpiącym ciałem szepcząc do ucha:
-Nie wiem co ci jest, ani dlaczego, ale obiecuję, że cię nie zostawię, pomogę ci, nauczę cię ufać i wierzyć ! Obiecuję Sophie! 
         
                                          ****

Nie mogę w to uwierzyć ale pisałam ten rozdział jakoś tak swobodnie, będzie problem z następnymi bo brak mi pomysłów, ale teraz duuuużo czasu, bo święta, to coś wymyślę... Postaram się napisać niedługo..W razie błędów bardzo przepraszam ;D

Pozdrawiam cieplutko i baaardzo proszę KOMENTUJCIE!!!



http://xstupid-love.blogspot.com/