poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Cztery.

Nagle zadzwonił budzik, spokojna muzyka wypełniła cały pokój. Sophie niechętnie ''po omacku'' wyszukała urządzenia,który niemiłosiernie przerywał jej wypoczynek. Zza framugi drzwi wyjrzała jasna głowa kobiety:
-Sophie, wstawaj już, bo się spóźnisz do szkoły !-zawołała radośnie krzątając się pomieszkaniu w celu przygotowania śniadania dziewczynie.
Do Sophie powoli dochodziła myśl, że dziś znów musi się zmierzyć ze szarą rzeczywistością. Byleby dotrzeć  do końca dnia, potem jakoś pójdzie. Niechętnie wstała z łóżka, zrobiła poranną toaletę, zarzuciła na siebie jasne jeansy i lekką bluzkę. Zawiesiła torbę na jedno ramię, kierowała się w stronę wyjścia, gdy głos z pokoju ją zatrzymał.
-Sophie, nic nie zjesz?Przygotowałam Ci płatki z mlekiem, nie zajmie ci to długo chodź.
Brunetka skierowała się w stronę kuchni, usiadła na sofie, a do rąk zabrała miseczkę wypełnioną płatkami kukurydzianymi. Przedłużała chwilę jedzenia, by jak najdłużej zostać tutaj- w domu, bezpieczna z dala od szkoły, o której wszyscy mówili, że jest najlepszą na całym terenie Londynu, bo przecież tam się nic nie działo, wszyscy byli życzliwi i wyrozumiali. Osoby, które to mówiły nawet nie wiedziały jak bardzo się myliły. Sophie nikomu nie powiedziała o własnych problemach, jej ciało było jednym, wielkim niemym krzykiem, którego nikt nie słyszał. Jednak czuła gdzieś w głębi siebie, że ów nieznajomy chłopak, który był u niej wczoraj, którego znała od zaledwie kilku dni rozumie ją i w pewien sposób ratuje od niechęci życia a przede wszystkim od samej siebie.
Spojrzała na kalendarz zawieszony na jasno-niebieskiej ścianie. 14 kwietnia. Myśli przeszyły całe jej ciało dając tym samym dreszcze na całym ciele. Bo to właśnie jutro mija druga rocznica całkowitej pustki, to już dwa lata jest sama bez nikogo, bez jedynej osoby, która ją rozumiała i wspierała-swojej babci, którą kochała najbardziej na świecie, bo to właśnie ona była obecna gdy dorastała, przeżywała swoje pierwsze zawody miłosne, pierwsze problemy, które dla niej wydawały się być ważne ponad wszystko. Głos jej babci i zawsze troskliwe rady były wszystkim. Podkuliła nogi, wzrok wbijając w brązowy dywan. Po policzku spłynęła jedna, samotna łza, którą momentalnie otarła, nie chciała by ktokolwiek ją zauważył. Z rozmyślań wyciągła ją niania, która zawołała:
-Sophie, idź już bo się spóźnisz
Ona właśnie tego chciała- ucieczki, bo wkońcu jej życie było ciągłą ucieczką !

***
Zayn niechętnie wygramolił się z kanapy. Zaścielił swojej łóżko, po czym udał się do łazienki. Dłuższy czas ze spuszczoną głową stał oparty o umywalkę, z której daremnie czerpała się woda. Jego myśli były pochłonięte wczorajszym dniem. W całości myślał o tajemniczej dziewczynie, która skrywała jakąś tajemnicę, której nie ujawniła mu, po prostu nie ufała mu na tyle by opowiedzieć o sobie. Jednak on poprzysiągł sobie, że nie zostawi jej tak, choćby świat się miał zawalać on pomoże jej wydostać się z tego.
Ocknął się, przemył twarz wodą, ułożył włosy. Wrócił do pokoju, założył na siebie spodnie i bluzę z kapturem, po czym niechętnie zszedł do kuchni, gdzie czekało na niego śniadanie.
-O witaj śpiąca królewno!- żartobliwie dzień rozpoczął Lou
Zayn roześmiał się tylko, zasiadając obok Harrego i Liama. Zabrał do rąk telefon i począł się nim bawić- jednak to był tylko pretekst tak naprawdę sprawdzał połączenie, czy czasem Ona nie próbowała do niego dzwonić, usprawiedliwić się, wyjaśnić wszystko.
-Znów do niej dzwoniłeś! Zayn proszę cię..- brunet nie dokończył, przerwał mu głos Zayna
-Dajcie mi wszyscy wreszcie święty spokój, ona przynajmniej mnie rozumiała, wspierała a wy co?
-Proszę cię nie rozśmieszaj nas, jesteś dla nas jak brat, wiesz dobrze, że dla ciebie skoczylibyśmy nawet do ognia.. a Ona, przepraszam za to co powiem, ale ewidentnie miała cię głęboko w dupie, ty tego nie widziałeś, ale chciała się po prostu wybić, wybić na twojej sławie, byleby zaistnieć i być na czołówkach gazet
-Nie chcę tego dalej słuchać !- Brunet rozzłościł się. Zmienił szybko temat, powstrzymując złość palącą jego policzki i jego samego- Kupić coś  w sklepie
-Tak, sok i chleb jak idziesz- zawołał blondyn, nieświadomy tego co właśnie się wydarzyło w kuchni.
Zayn szybko zbiegł po schodach, założył kaptur na głowę. Wzrok wbijając przed siebie. Na podwórku było ponuro, typowa londyńska pogoda, jednak jemu to nie przeszkadzało, nie zważał na nic ani na nikogo.
Nie wiedział dlaczego, ale pragnął teraz czyjejś bliskości, chciał się wyżalić i porozmawiać. Jego myśli przeszyła osoba Sophie. -ahh to głupie- pomyślał odganiając całą stertę rozmyślań.
-A może oni maja rację, może czas zapomnieć, może rzeczywiście ona mnie tylko wykorzystywała, ale nie-pokręcił głową mając nadzieje, ze to co wypowiedział ulotni się- na pewno nie, przecież mówiła kocham cię, na zawsze razem. Kurczowo ścisnął medalik w kształcie serduszka, które zawsze trzymał przy sobie, nie rozstawał się z tym ani na krok. Zayn musisz się wziąść w garść- powiedział sam do siebie otrzepując ręce i pewnym krokiem udając się w stronę sklepu.

***
Szła wąskim korytarzykiem mijając po kolei bryły ludzkich ciał. Nie chciała być po raz kolejny zauważona.
Jak zawsze zajęła ostatnią ławkę, wpatrując się w życie poza murami budynku. Otworzyła zeszyt i ślamazarnymi ruchami pisała temat i notatki dyktowane przez tęgiego mężczyznę, Przygarbiła się do granic możliwości mając nadzieję, że i tym razem się jej uda. Nikt nie zauważy jej a ona jak zawsze spokojnymi rucham oddali się. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nauczyciel geografii Evans, nie powiedział, palcem wskazując w jej kierunku.:
-Panno Collen, proszę iść wymoczyć gąbkę.
Sophie odetchnęła z ulgą, - to tylko gąbka, pójdziesz do łazienki wymoczysz ją, wrócisz, a potem już przeżyjesz-pomyślała.
Posłusznie podeszła do tablicy, ręką sięgła po przedmiot i wyszła z klasy trzaskając lekko za sobą drzwiami. Skierowała się do łazienki. Już po chwili stała przed ogromnym lustrem,całe swoje ręce i gąbkę mocząc w wodzie, która obficie kapała z kranu. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jakby bała się że ktoś ją zobaczy. Wszystko było tak jak zawsze. Sterty ubikacji, z których co druga była poszarpana a na drzwiach widniały przeróżne napisy, często były to jakieś wyznania miłości, serduszko, czasem niemiłe słowa. 
Po skończonej czynności wskazanej przez nauczyciele, odłożyła gabkę. Spojrzała w lustro odgarniając kosmki włosów opadające na jej twarz. Naciągła rękaw od koszulki, by nikt nie zauważył jej słabości i wyzwolenia. Zabrała przedmiot z okna, po czym udała się w stronę klasy
-Jeszcze kilka kroków i koniec- powiedziała z satysfakcją i dumą w głosie.
Jednak ktoś pociągnął ją za rękę i przysunął mocno do ściany. Jej całe ciało przeszył ogromny ból, a z dłoni wypadła gąbka, poczuła jak odbija się o kafelki podłogi.
-I co kochana Sophie, chcesz się zabawić, wiem, że było ci dobrze- obrzydliwy głos z kpiącym uśmiechem wyszeptał jej do ucha.
Nie musiała widzieć twarzy, wiedziała kto to był. I znów to samo uczucie, strach, gdy tylko to słyszała.
Chłopak przysunął się jeszcze bliżej. Jedną rękę położył na biodro dziewczyny, drugą kurczowo przytrzymał twarz kierując ją na siebie. W jej oczach można było zauważyć obrzydzenie, obrzydzenie, które potęgowało z każda minutą.
-Proszę cię zostaw mnie, bo zacznę krzyczeć- zdjęła wzrok z jego twarzy. Nie chciała widzieć, tych szarych tęczówek, patrzących na nią zawsze tak samo, zmarszczonego czoła i jasnych włosów opadających na twarz.
-Haha, nic mi nie możesz zrobić, pamiętaj o tym- wycedził przez zęby rozluźniając tym samym uścisk. Zdążyła się wyswobodzić, nie patrząc wstecz wparowała do klasy. Jednak nauczyciel z pretensjami zapytał
-Gdzie się panna tak długo podziewała, następnym razem poślę inną osobę.
Sophie nie protestowała, oddała w dłonie Pana Evansa gąbkę, po czym usiadła w ławce. Głowę skryła do rękawa roniąc łzę. 
Nareszcie dzwonek !. Wyszła jako pierwsza z klasy. Ze łzami w oczach wybiegła ze szkoły. Nie poszła na dwie ostatnie lekcje, nie była w stanie. Biegła w nieznanym jej kierunku.Nie widziała nic, cale jej oczy były spowite mgłą z powodu płaczu. Poczuła jak obija się o kogoś:
-Przepraszam bardzo!- zdążyła powiedzieć, próbowała uciekać, jednak ten ktoś złapał ja za nadgarstek. Bała się niesamowicie.
-Sophie co ci się stało?-zapytał znajomy głos
-Nic !-Dziewczyna przetarła oczy, rozpoznając chłopaka, nie zważając na niego uklękła, obok grubego drzewa, podciągając nogi pod brodę. Zaczęła straszliwie płakać, nie przejmowała się co ów chłopak o niej pomyśli. W tej chwili dla niej nie było to istotne. Jednak ku jej zdziwieniu brunet podszedł do niej i mocno ją przytulił. Zdążyła tylko poczuć nieziemska woń jego perfum i bicie serca.Nawet nie wie jak i dlaczego wtuliła się w jego bluzę, potrzebowała tego, potrzebowała w tej chwili wyrozumiałości, osoby, która nie będzie pytać po co i dlaczego, tylko osoby, która ją przytuli i pomilczy razem z nią.
-Sophie, wejdę tylko po zakupy do tego sklepu- palcem wskazał na malutki sklepik po drugiej stronie ulicy- i  zaraz wracam, a więc błagam cię nie oddalaj się-  jego głos brzmiał  niezwykle troskliwie i z przejęciem. 
Ona potaknęła tylko głową, nie miała już siły uciekać. Patrzyła już ze spokojem na oddalającą i znikającą za drzwiami sklepiku postać chłopaka. Już za chwilę spostrzegła znajomą sylwetkę z siatkami w ręku. Szybko do niej podbiegł pomagając tym samym wstać z ziemi
-Dziękuję, że poczekałaś, chodź odprowadzę cię do domu- odpowiedział cały czas pilnie się jej przyglądając
Szli razem w milczeniu mijając te same obiekty, ludzi, drzewa, zwierzęta, całą przyrodę. W mgnieniu oka znaleźli się pod jej drzwiami. Zaprosiła go do środka. Usiedli razem na kanapie, po długiej chwili milczenia Zayn postanowił ją przerwać:
-Sophie dlaczego ty, dlaczego płakałaś?-zapytał jednym tchem
-A w szkole mi źle poszło-myślała, że skłamała bardzo wiarygodnie, jednak myliła się, brunet wyczuł w jej głosie niepewność.
-Nie kłam proszę, powiedz co się dzieje?
-Zayn błagam cię, jeszcze nie teraz nie jestem gotowa- odpowiedziała głowę zanurzając w rękawie. Jeden szloch wypełnił całe pomieszczenie. Chłopak przybliżył się do niej, jednak po chwili wycofał się, wiedział, że ona się czegoś boi widział to ilekroć przyglądał się jej.
-Dlaczego jesteś taka nieufna, pamiętaj mi zawsze możesz zaufać, ja cię nie skrzywdzę, pragnę jednego, żebyś mi zaufała. 
Sophie nic nie odpowiedziała, wzrok wbijając w chłopaka. Nagle spostrzegła, że czymś się bawi. Przetarła oczy
-Co tam masz?- zapytała wskazując na medalik w ręku
-wisiorek, dostałem to od bardzo bliskiej mi osoby
-Od dziewczyny.-rzekła z melancholią w głosie
-Tak, od dziewczyny
-To dlaczego mówisz to ze smutkiem, widać, że bardzo ją kochasz
-Opowiem ci kiedyś, ale jeszcze nie teraz- uśmiechnął się, jednak momentalnie odwrócił głowę w druga stronę.Nie chciał by wyczytała  z jego wyrazu twarzy co czuł. Energicznie schował w głąb kieszeni medalik.
-Czemu jesteś taki zdenerwowany i smutny?-zapytała po chwili nie odrywając wzroku z rogu fotela
-eee, nie zdaje ci się- skłamał.
Jednak Sophie przeniosła wzrok na niego, marszcząc tym samym czoło.
-Długo tutaj mieszkasz?-zapytał zmieniając temat
-Właściwie to od zawsze,a ty?
Zayn przekręcił brwiami, opowiadając jej całą historię swojej rodziny i One Direction. Sophie chłonęła jego każde słowo, kurczowo trzymając się przepasanych rękoma kolan.
Rozmawiali bardzo długo, poznając tym samym siebie na wylot. Nawet nie wiedzieli jak i kiedy, ale coraz usilniej stawali się przyjaciółmi, przyjaciółmi, którzy nie potrzebowali słów by się rozumieć.
-Zayn
-Tak Sophie
-Mam prośbę, posiedzisz przy mnie jeszcze trochę, boję się, nie zostawiaj mnie tutaj samej- powiedziała zaspanym głosem Sophie
-Dobrze zostanę tak długo jak będzie trzeba, nie opuszczę cię, nigdy ! - a teraz śpij już !
Zayn pogładził dziewczynę po czole, przez dłuższy czas wpatrywał się w jej spokojną twarz. Nie mógł jednak zrozumieć jednego, dlaczego dziś płakała, dlaczego jest taka zdruzgotana, dlaczego kryje w sobie jakąś tajemnicę. Te pytania pozostawały bez odpowiedzi. Nagle zauważył jej rękę, która bezwładnie wisiała z kanapy. Delikatnie ją podniósł i pogładził. Miała bardzo delikatną skórę. Jednak jego wzrok przykuł podwinięty rękaw bluzki. Podsunął go bliżej, zauważył to czego nie powinien, coś co ona stale ukrywała. Jej słabość-jej jak dotąd jednego przyjaciel- żyletkę i blizny po niej, które pozostaną do końca życia.
Delikatnie pogładził rany, czuł nierówne miejsca pod opuszkiem palca. Podniósł rękę do góry i delikatnie ją ucałował . Nie wiedział dlaczego to robi, z tą chwilę zaczął się bać o nią coraz bardziej. Nie chciał  by ktokolwiek ją skrzywdził. Czuł się za nią odpowiedzialny, a co najwazniejsze rodziło się gdzieś w jego środku chęć pomocy, ale też strach, że mógłby ją stracić, czego bardzo nie chciał.


                                                              ****
Kolejny rozdział. Mam przeczucie, że totalnie schrzaniłam koniec tego...
Proszę Was o wyrażenie swojej opinii, jest to dla mnie bardzo ważne. Następny rozdział wstawię dopiero wtedy jak będzie co najmniej 5 komentarzy, bo muszę mieć pewność że Wam się podoba :)Ale dziękuję też za komentarze pod ostatnimi notkami, to bardzo miłe, motywujecie mnie za co Wam naprawdę dziękuje :*  ;D
Pozdrawiam i do następnego :D <3 ;**



http://xstupid-love.blogspot.com/


Aha i nudziło mi sie ostatnio, wybrałam piosenkę przewodnią, dlaczego? Spodobały mi się słowa, uznałam że bardzo pasują do tego. (Mozecie ją zobaczyć w prawym roku u góry :)) Ale jeśli mielibyście lepsze propozycje co do piosenki to piszcie w komentarzu ;D

7 komentarzy:

  1. Schrzaniłaś?! Muahahahaha Oczywiście, że nie, cały rozdział...całe opowiadanie jest zajebiste! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyne co mogłaś schrzanić to wczoraj barszczyk, bo na pewno nie ten rozdział. Jest GENIALNY ! Jak każdy poprzedni. Trzymaj tak dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamo *-*. Czytałam to i miałam dreszcze. Tak zajebiście się to czyta, że po prostu nie mogę noo. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW!! To jest boskie! Czytasz i nie możesz przewidzieć, co się stanie. Trzymaj tak dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Dodaj nn jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  6. zajebisty. wciagnęłam sie i czytam od początku ;d
    jestes zajebiscie i zdolna :) zycze weny i czekam na kolejne czesci :)
    wpadnij do mnie
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. ty to chyba jeszcze schrzanionej końcówki nie widziałaś. :P poważnie. kocham, uwielbiam, wielbię itd. wszystko. zaczynając od bohaterów, kończąc na rozdziale 5. I nieważne, że takiego jeszcze nie ma, bo piszesz naprawdę genialnie i wiem, że następne rozdziały też będą tak dobre, jak poprzednie, albo lepsze :) :)

    OdpowiedzUsuń